News!

Blog zawiera treści nawiązujące do przemocy!
Chcesz być na bieżąco? Polub dziennik ducha na Facebooku i dołącz do obserwatorów :) To nic trudnego!

sobota, 31 sierpnia 2013

"Depresja"

"Depresja" 

Depresja może być wywołana wieloma czynnikami, ale głównym z nich jest krzywda jaka nas spotkała. Mogę sobie tylko wyobrazić jak czują się osoby, które zostały kiedyś brutalnie napadnięte. Sama dość ciężko przeżywałam śmierć babci, ale to nie doprowadzało mnie do stanu, w którym chciałam się zabić. Po prostu zamknęłam się w sobie, siedziałam dwa dni w pokoju i nic nie jadłam. Byłam z nią bardzo zżyta, dlatego ciężko było mi się pogodzić z jej stratą. 
Czy depresja dotyczy tylko ludzi? Nie, ponieważ zwierzęta także ją odczuwają. Kiedy psa spotka okrutny los, człowiek znęca się nad nim wiele lat, to potem trudno jest mu zaufać komuś innemu. Jest wiecznie wystraszony, skulony i przejawia skłonności do agresji.
Co więc z istotami nadnaturalnymi? Jestem duchem, a więc i ja odczuwać teraz powinnam depresję? Czy może już od dawna w niej tkwię skoro o tym piszę?  

Jej emocje wirowały w głowie, nie znajdując odpowiedniego ulokowania. Zdezorientowanie sprawiło, że cały strach i złość zniknęły. Pytania, które przybierały w siłę musiały być zaspokojone, aczkolwiek była pewna, że nie będzie to takie łatwe uzyskać odpowiedzi. Białowłosy anioł był tajemniczy, przerażający i jednocześnie wprawiający w zakłopotanie. Pati czuła się przy nim jak bezbronna dziewczyna, która została osaczona przez napastliwego adoratora. Jego bliskość była natarczywa. 
Zacisnęła mocno usta, a następnie odsunęła się w tył, chcąc oddzielić się od niego. Widziała w jego spojrzeniu jakąś władczość, która sprawiała, że czuła się do niego przynależna. Ze wszystkich jak dotąd spotkanych nadnaturalnych istot, to właśnie Vergil ją przerażał najbardziej. Z drugiej strony wydawał się być spokojnym, jakby nie chciał jej uczynić żadnej krzywdy. 
Widząc jej strach, zrozumiał, że lepiej jak zostawi jej trochę wolnej przestrzeni. Wiedział o ciemnowłosej więcej, niżeli Rajmund czy Dion. Można było się zastanawiać, skąd wziął jakiekolwiek informacje. Czy nawet za życia śledził ludzką istotę? Jaki miał w tym interes i co oznaczały jego słowa? Właśnie o tym Pati w tym momencie myślała. 
Bała się powiedzieć cokolwiek, ale cichy stęk przypomniał jej o blondynie, który leżał na metalowym stole z rozerwaną klatką piersiową. Można było się przyglądać jego wnętrznościom,, które wyglądały tak jak u człowieka. W końcu Bóg kochał ludzkie istoty, że musiał anioły zrobić także i na ich podobieństwo.
- Dion...- szepnęła, a następnie przy pomocy drżącej ręki, podniosła się z podłogi. Stała, czuła, że jej kolana są jak z galarety. Podeszła do stołu mijając Vergila, zupełnie jakby teraz był mało ważny. Zakryła palcami swoje usta, jakby miała za moment zwymiotować.- O Boże... Dion!
- Właściwie, to właśnie przez Boga.
Vergil przyglądał się jej plecom, zastanawiał się co zrobi. Wiedział, że Dion jest tu tylko przypadkiem u jej boku, bardziej zamartwiał się Rajmundem. Zdawał sobie sprawę z jego siły. Ta sprawa wymagała cierpliwości, czasu, delikatności.
Dusza nie wiedziała co ma zrobić, ścisnęła brzeg łóżka, czuła silną potrzebę zniknięcia. Nie mogła znieść widoku Diona, który w końcu nie wyglądał najlepiej. Przez to, że był aniołem, dalej żył i pozostawał przytomnym. Starała się nie dostrzegać jego klatki piersiowej, a jedynie patrzeć na twarz. Blondyn był blady, z jego oczu roniły się łzy, a usta rozchylone. Słyszała jak ten ciężko łapie jakikolwiek oddech o ile powietrze było mu w jakikolwiek sposób potrzebne do egzystencji. Dziwne było to, że nie było wokół żadnej krwi.
- Teraz go złóż.- rzekła odwracając się przodem do białowłosego, który stał w milczeniu, obserwując. Widział w jej oczach zdecydowanie, nie mógł odmówić takim uczuciom. Jego kącik ust uniósł się, a on ukłonił się przed nią w staromodnym stylu, niczym lokaj witający swego gościa u progu rezydencji.- Niech nie cierpi. 
Vergil jednak nic nie odpowiedział, a jedynie podszedł do swego pobratymcy z zamiarem złożenia go w całość. Anioły posiadały niesamowite zdolności leczące, dlatego wystarczyło, aby go ścisnął w torsie i poruszył ustami, jakby wypowiadał słowa, ale niczego nie było słychać. Tak jasna poświata, aż Pati musiała zasłonić oczy, otoczyła ciało Diona, a po paru sekundach wróciło do poprzedniej formy.
Białowłosemu nie zależało na drugim aniele, mógł go pozostawić nawet martwym, dobić, aby nie musieć słuchać denerwujących go jęków. Zrobił to jednak z jednego powodu, ponieważ ona kazała. Tak, to nie była prośba, ale rozkaz. Zupełnie tak jakby jakaś siła sprawiała, że nie potrafił jej odmówić i wiedział doskonale dlaczego.
Dion czuł się o wiele lepiej, a nawet zniknęło odrętwienie. Wiedział, że teraz będzie o wiele sprawniejszy, jednakże nie był na tyle głupi, by atakować silniejszego Vergila. Co prawda sam był bardzo silny, ale w porównaniu do jednego z pierwszych, nie miał żadnych szans. Doceniał to, że ten złożył go z powrotem. Teraz więc podniósł się, a następnie zszedł ze stołu. 
- Wyjaśnisz mi dlaczego miałem w sobie klucz?
- Nie wiesz co to za klucz?- Vergil uniósł lekko brew, miał nadzieję, że nie będzie zmuszony do udzielenia jakichkolwiek wykładów. Westchnął ciężko, sam usiadł na stole, założył nogę na nogę.- Klucz ten może zamknąć pewne magiczne wrota. Dlaczego był w tobie? Zwykły przypadek? Nie wiem. Spytasz za moment cóż to za wrota... No cóż. Zamknę nim niebo. 
Zarówno Pati jak i Dion wydali się być zdziwieni, a za moment wręcz zaszokowani. Ciemnowłosa przełknęła ciężko ślinę, wiedziała, że skoro zamkną się wrota nieba to na pewno tam już nie trafi. Właściwie nie wiedziała, czy jeszcze może tam pójść. Dion natomiast czuł powoli wzrastającą wściekłość przeplataną niezrozumieniem. 
- Dlaczego?!
Białowłosy wstał z łóżka i zaśmiał się w ten swój dziwny sposób. To był taki odgłos, który drażnił uszy, niczym rechot klauna. Palcami przeczesał swoją ulizaną grzywkę, chociaż nie potrzebowała żadnej poprawy, a następnie odwrócił się do nich plecami. 
- Tego akurat wam nie powiem.- jego zachowanie było zupełnie niedojrzałe. Dion widział, że ten nie zmienił się przez te wszystkie wieki, mimo, że nigdy zbyt dobrze się nie znali. Nie lubili się.- To moja słodka tajemnica, a bardziej niespodzianka. 
Spojrzał w tył i puścił oczko w kierunku ciemnowłosej, która wyglądała na zmartwioną. W końcu to nie była dobra wiadomość. Cóż takiego Bóg uczynił Vergilowi, że ten chciał mścić się w tak okrutny sposób?
- Wiesz, że przez to ludzie nie zaznają spokoju?- Pati zmarszczyła lekko brwi, nie mogła znieść takiej samolubności. Białowłosy anioł był egoistą, w którym widziała skrzywdzone dziecko. Denerwujący czarny charakter, który kierował się emocjami.- Nie masz prawa krzywdzić wszystkich za swoje własne krzywdy!
- Mam prawo postępować według własnego widzi mi się. Wolna wola, co nie?- Vergil uśmiechnął się, a następnie skierował w stronę drzwi, które znajdowały się naprzeciw ich. Jedyne przejście prowadzące do Lilith. Jakby nagle jej istnienie przestało mieć jakiekolwiek znaczenie.- A teraz muszę zabić pewnego potężnego demona, więc nie wchodźcie mi w drogę. Możecie wrócić tą samą drogą, którą tutaj przyszliście. No i jeszcze jedno, Pati. Pozdrów Rajmunda. 
Po tych słowach białowłosy zrzucił fartuch i wręcz wybiegł z korytarza. Ciemnowłosa krzyknęła za nim, aby poczekał, chciała nawet pobiec, ale zatrzymał ją chwyt. Dion złapał jej rękę, nie chciał puścić, by podążyła za Vergilem.
- Co ty robisz? Musimy za nim iść!
- Nie.- Dion pokiwał głową, wiedział, że pójście za Vergilem jest bezsensowne. Starszy anioł był prawdopodobnie nawet silniejszy od Lilith. Teraz blondyn zaśmiał się, puścił jej rękę i przytknął własną dłoń do czoła.- To zabawne, że sam z tobą chciałem napaść na Lilith. 
- Dion...- ciemnowłosa spojrzała na niego zaskoczona, praktycznie dostrzegała jak jego ramiona drżą. Zastanawiała się czy to przez śmiech, czy może bardziej strach. W końcu ten przeżył własną sekcję zwłok.- On to zrobi, ale musimy znaleźć Sylwię. 
- Znajdziemy ją.- odpowiedział i odwrócił się w stronę wyjścia, nie chciał patrzeć w jej oczy, już teraz było mu wystarczająco wstyd. Do tej pory uważał siebie za najsilniejszego anioła, ale gdy przyszło zmierzyć się z jednym z pierwszych, był bez szans. Anioł przeżywał załamanie.- Pójdźmy tam, gdzie zniknęła. Założę się, że Vergil zadbał o to, aby drzwi nas przepuściły.
Tak więc uczynili, a drzwi jak przewidział Dion, były otwarte i skłonne ich przepuścić. Zeszli schodami na dół, otoczenie jednak nie zmieniło swego wyglądu. Dziewczyna jakby instynktownie pobiegła w stronę świetlicy, jakby wiedziała, że Sylwia tam czeka. Rzeczywiście, siedziała na krześle przed biurkiem, a jej głowa była odchylona w tył. To znaczyło, że była nieprzytomna. 
- Sylwia!
Ciemnowłosa podeszła do niej, chwyciła za głowę, aby ustawić ją w pionie. Czuła jej oddech na sobie, a wtedy odetchnęła z ulgą. Cieszyła się, że chociaż jej jednej nic się nie przytrafiło. Vergil jej pomógł. 
- Zabierajmy ją stąd jak najszybciej, muszę porozmawiać z twoim demonem.- Dion odsunął Pati od nieprzytomnej blondynki, a następnie wziął ją na ręce. Z obojętnością minął duszę i wyszedł z pomieszczenia. Pati pobiegła za nim, czuła gęstą atmosferę, która ją przytłaczała. Miała wrażenie, że Dion stał się w jakiś sposób mroczny. Nie czuła się już taka bezpieczna.
Wyszli na zewnątrz, aż miło było poczuć promienie słoneczne na skórze. Zmiana otoczenia działała jak lekarstwo, aż nawet anioł uśmiechnął się lekko. 
Znaleźli samochód, ułożyli medium na tylnych siedzeniach, a sami zasiedli na przednich. Pati nie mogła niestety prowadzić, wtedy mogliby wywołać niezłe zamieszanie na ulicy. W końcu ludzie jej nie widzieli. Tak więc Dion usiadł za kółkiem, ale nie był pewien czy wie jak to działa. 
- Powiedz, że kiedyś tym jeździłeś... 
- Dawno temu, ale wtedy wszystko wyglądało prościej.- stwierdził drapiąc się po głowie. Na szczęście po chwili udało mu się zapalić silnik.- No proszę, jednak pamiętam. 
- Proszę, nie rozbijmy się...- dziewczyna złożyła dłonie jak do modlitwy i zamknęła oczy. Wtedy także usłyszeli jak za nimi coś chrząka.- Sysia!
Oboje odwrócili się w tył, dostrzegli, że medium budzi się. Jej powieki uniosły się, odsłaniając błękitne oczy. Podrapała się w czubek nosa i pociągnęła nim, jakby dostała kataru. Widać było, że jest jeszcze zaspana. Tak beztroska. 
- Co za dziwny sen miałam...- rzekła bojaźliwie, a kiedy przyjrzała się swemu otoczeniu, zmarszczyła brwi.- Jednak to nie był sen.
- Dobrze, skoro wszyscy są cali i zdrowi, rozmówmy się z Rajmundem.- Dion wcisnął pedał gazu i ruszył z parkingu. Wiedział, że rozmowa, która ich czeka będzie ubarwiona w krzyki i piski.- On miał jakiś cel wysyłając was tam same. Musimy się dowiedzieć jaki. 

C.D.N. 

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

"Druh"

"Druh"

Czym jest strach? Czymś naturalnym, czymś co wprawia nas w paraliż, a czasem doprowadza do takiego stanu, że jesteśmy zdolni zrobić coś ponad nasze siły. Przez strach jesteśmy zdolni zabić drugiego człowieka. Odebranie życia w przypadku, kiedy nasze jest zagrożona, to wydaje się nagle prostą sprawą. Czy strach może być wymyślony? Na przykład kiedy oglądałam w nocy horror, wmawiałam sobie, że gdy tylko spojrzę w lustro, za mną pojawi się jakaś straszna postać. W rzeczywistości to była tylko wyobraźnia, ale mimo wszystko moje serce mocniej było, a twarz robiła się blada. Czasami trudno jest sprecyzować, czy to czego się boimy naprawdę istnieje.

Czując jego rękę na sobie, od razu ją strzepnęła. Obiecała sobie, że się nie podda i będzie silna. Jak dotąd okazywała się być największym wrzodem na tyłku, a przecież nie była z natury tych, którzy pragną być wiecznie ochraniani. Zerknęła kątem oka za siebie, podniosła się z kolan i zwróciła ku prawidłowej stronie. Coś kazało im iść dalej, wędrować w niebezpieczny labirynt korytarzy, w którym czekało tylko unicestwienie. Musieli dać sobie radę, ale bowiem gdyby udało im się przeżyć, w nagrodę dostaliby głowę najbardziej poszukiwanego demona. 
- Nie poddam się.- rzekła idąc w kierunku drzwi, które wcześniej tarasowane było trupem. Dion stał przez moment, obserwował jej dłonie, które spuszczone w dół zaciskały się tak mocno, aż mógł dostrzec zbielałe kłykcie. Widział w niej coś palącego, coś co w najmniej oczekiwanym momencie mogłoby się wydostać na zewnątrz. Jako anioł musiał powstrzymać duszę przed przeistoczeniem się w demona, ale z jakiegoś powodu zwlekał.- Na co czekasz, Dion?
- Ach, wybacz. 
Pati stała już przy samych drzwiach, trzymała klamkę i obserwowała jasnowłosego anioła. Zdawało jej się, że widzi jak ten ją bacznie lustruje, aczkolwiek to nie był czas na zamartwianie się o to. Była duszą, powinno jej tutaj nie być, a jednak anioł tolerował ją. W tym momencie jednak ważniejsze było bezpieczeństwo dzieci. Niewinne istoty mogły być wciągnięte w wir walki. Prawdopodobnie już tak się stało.
Przed nimi ukazał się kolejny długi korytarz, aczkolwiek nie był pusty. Z sufitu zwisały grube, srebrne łańcuchy, a na środku umiejscowione było metalowe łóżko, które przypominało te z kostnic. Nic dziwnego, że dziewczyna poczuła nagłe napięcie. Jej ciało na pewno leżało na takim. 
- Gdy pomyślę, że grzebali w moich wnętrznościach... Podpisałam zgodę na użycie organów po śmierci. - objęła się w ramionach, przekroczyła próg, a za nimi drzwi trzasnęły. Co gorsza drzwi całkowicie zniknęły.- Dobra, to dołuje mnie bardziej. 
- Cicho.
Dion zmrużył oczy, wiedział, że jego ciało nie będzie takie sprawne jak zazwyczaj, a więc postanowił być czujnym. Nie mogli sobie pozwolić na to, aby ktoś ich znienacka zaatakował. To mogłoby zakończyć się tragicznie, a on lubił swoją egzystencję. Uwielbiał obserwować ludzi, odprowadzać zbłąkane dusze, udawać czasami na ziemi, iż jest jednym z nich. Zazdrościł im tego beztroskiego życia.
Nie wiedzieli do czego ta sceneria była przystosowana, mogli spodziewać się najgorszego. Szli powoli, omijając grube łańcuchy, chociaż dusza zwykle mogła przez przedmioty przenikać, w tym momencie nie mogła. Zdawała sobie sprawę z tego, że póki nie wydostanie się z budynku, będzie niczym człowiek. Czuła się mała i słaba, aż żałowała, że jeszcze jest tylko duchem.
W końcu oboje dotarli do metalowego stołu, na którym widoczne były ślady krwi. Najbardziej przerażające było to, iż krew była dosyć świeża. Pati dotknęła palcem szkarłatnej mazi, przyjrzała się jej, aż w końcu z obrzydzeniem wytarła je o spodnie. Usłyszała za sobą jakieś brzęczenie, jakby szuranie łańcuchami. Spojrzała za siebie, ale wtedy było już za późno, bowiem gruby łańcuch oplótł jej szyję i pociągnął do góry. Czuła że się dusi, aczkolwiek powietrze nie było jej potrzebne. Miała wrażenie, że za moment jej krtań zostanie roztrzaskana. 
Dion chciał ją złapać za nogi, kiedy ta wznoszona była ku sufitowi, jednakże jego złapał osobny łańcuch. Nie został jednak podciągnięty, ale zaciągnięty na stół. Dwa łańcuchy oplotły jego ręce, po czym z impetem rzuciły na metalowy mebel. Nie wiedział co się dookoła dzieje, był w szoku, nie potrafił się obronić. Łańcuchy przykuły go również za nogi, a w pomieszczeniu zrobiło się nagle ciemno. Jakby jakaś niewidzialna siła poruszała wszystkim, z tym, że oni powinni zauważyć każdą martwą istotę. 
 Dziewczyna chciała coś powiedzieć, krzyknąć, aczkolwiek mroźny uścisk metalu uniemożliwiał jej to. Jeśliby żyła, dawno by umarła w wyniku powieszenia. Jej ciało jednak zwisało bezwładnie, nie mogąc zwalczyć niewidzialnej siły. Spojrzała w dół na Diona, który szarpał się, ale wydawało się, że także niezbyt wychodzi mu ucieczka. 
- Pati, próbuj się wydostać! - W końcu Dion trochę otrzeźwiał, szok minął, aczkolwiek czuł stres. Nigdy nie zdarzyło mu się być w takim położeniu, być całkowicie bezbronnym. Pierwszy raz w życiu odczuwał tak ludzkie uczucia.- Ja nie mogę nam pomóc... 
Dziewczyna wydała z siebie przyduszony jęk, a następnie podniosła ręce. Drżące palce zaczepiły się o łańcuch, aczkolwiek nie była w stanie przeciwstawić się tej sile. Naprawdę, żałowała, że nie ma z nimi Rajmunda. 
W końcu w korytarzu znów zrobiło się jasno, aczkolwiek teraz już nie byli tylko we dwoje. Przy Dionie, który obezwładniony leżał na metalowym stole, pojawił się mężczyzna. Nieznajomy ubrany był w czarny skórzany płaszcz, aczkolwiek na niego miał dodatkowo narzucony biały fartuch. Czerwone ślady krwi mogły wskazywać najgorsze. Pati dostrzegła jego białe, ulizane do góry włosy, a także mrożący krew w żyłach, błękitny wzrok. Miał lekko zaczerwienione oczy, jakby nie za bardzo miał czas, aby sypiać, bądź za długo przesiadywał przed komputerem. Na dłoniach białe rękawiczki, a między wargami różowy patyczek od lizaka. 
- Nowy obiekt badań. Jak miło.- białowłosy odezwał się, a wtedy Pati zamknęła oczy. Jego głos wydawał jej się być niesamowicie znajomy. Nie mogła sobie jednak przypomnieć gdzie już go słyszała. Ten niski ton, lekką chrypkę i lekkie rozbawienie. Tej przystojnej twarzy także nigdy wcześniej nie widziała.- Zawsze jednak trafiają mi się męskie modele.
- Tak właśnie myślałem, że to możesz być ty. - Dion mimo swojego położenie i świadomości bezbronności, uśmiechał się cwanie i prowokująco. Widocznie nie miał zamiaru okazywać słabości. Pati była jednak zbyt szczera, wszystkie emocje widniały na jej twarzy, która okazywała strach, słabość i potrzebę uwolnienia się z uścisku.- Chociaż miałem nadzieję, że gdy się spotkamy to ja będę ciebie skuwał. 
- Hah, hah, hah...- dziwny śmiech wydobył się z ust przybysza. Widocznie Dion i ten drugi dobrze się znali. Mężczyzna wyciągnął z ust patyczek i rzucił nim za siebie. Znudziło mu się miętolenie go w zębach.- Też tak myślałem, ale zaistniała pewna możliwość, że to ja jednak wyjdę z naszego spotkania cało. Wiedz, że uciekanie przed anielskim FBI robi się już nużące. 
- Więc dlaczego się nie oddasz? To zakończy twój trud. Nie będziesz musiał chować się więcej w jakichś obskurnych norach. 
- Abym przestał istnieć? Wybacz, ale kocham życie równie mocno co ty.
- Właśnie o to chodzi, że ty dalej nie widzisz różnicy. Ty nigdy nie żyłeś. 
- Nigdy nie dogadamy się w tej kwestii, mój drogi chłopcze. Istnieję dłużej niż ty. Srałeś w pampersy gdy ja ratowałem naszego Ojca, jego dobre imię, które tak wychwalacie. A czy którykolwiek dostał coś w zamian?  
- Nie robimy tego dla nagrody czy sławy...
- Jesteś wykorzystywany chłopcze. Tak jak ja byłem, ale postanowiłem się uwolnić. Jestem pewny, że dziewczyna poparłaby mnie.- mężczyzna uśmiechnął się kącikiem ust, a następnie machnął ręką. Łańcuch, który trzymał Pati, został opuszczony w dół, a ona mogła spokojnie usiąść na podłodze. Nadal jednak czuła się jak krowa na uwięzi. Mogła jednak spokojnie mówić, gdyż i uścisk został zelżony.- Chociaż mało obchodzi mnie zdanie kogoś, kto jeszcze się powstrzymuje przed wydostaniem z siebie mocy. Na razie jest nieopierzonym pisklęciem, nic nieznaczącym pionkiem.
- O czym ty mówisz Vergil?- Dion nie za bardzo wiedział o czym mówi jego dawny druh  Widział jednak, że błękitne oczy wpatrzone były w dusze, która tak samo była trzymana w nieświadomości.- Wiesz coś, czego nie wiem ja?
- Jesteś tylko pachołkiem. Komuś takiemu jak ty Ojciec nie powierzyłby tajemnicy.- Vergil wydał się być teraz pozbawiony uczuć, tego rozbawienia w głosie, beztroskiego uśmiechu. Jakby wypełniało go w tym momencie przygnębienie. To była tęsknota za czymś tak odległym, że nie można było do tego wrócić.- Ale ja wiem. Wiem więcej niż inni.
- To jakiś pomyleniec...- Pati odezwała się w końcu, nie mogła znieść tej swojej pustej ciszy. Widziała w białowłosym szaleńca, kogoś kto nie wie co mówi. Dla niej jego słowa nie miały znaczenia.- Czego od nas chcesz? Skoro nie jesteś demonem Lilith, nie powinieneś tutaj być. 
- Masz rację, nie jestem sługusem. Jednakże macie coś czego chcę. Dion ma.- mężczyzna spojrzał na blondyna, który zmarszczył brwi, wiedział co chodzi po głowie starszego anioła. Szarpnął rękoma, aczkolwiek to wywołało jedynie gruchot metalu.- Dlatego Lilith pozwoliła mi tu wejść, w zamian za pozbawienie was życia. Jednakże nie do końca wszystko pójdzie po jej myśli. Ja nie jestem psem. 
- Czy każda twoja odpowiedź będzie taka pogmatwana? Czego ty chcesz?
- On chce klucz.- Dion krótko wyjaśnił, wiedział, że Vergil dostanie to po co przyszedł. Zawsze był silniejszy od innych, dlatego to sprawiło, że odwrócił się od swoich pobratymców. Ojciec zbyt mocno go kochał.- Ten klucz to dopiero początek. Potrzebujesz jeszcze zwoju i duszy jednego z najpotężniejszych demonów. 
- Będę miał za chwilę klucz, a potężny demon znajduje się tutaj. Lilith.
- Więc w zamian za klucz zabijesz dla nas Lilith!- ciemnowłosa ujrzała w tym jakieś dobre wyjście, które sprawi, że zagrożenie zniknie. Ktoś potężny mógł właśnie dopaść strasznego demona, terroryzującego sierociniec. Dion jednakże nie popierał jej toku rozumowania, leżał zaciskając mocno usta.- Dion to nie jest dobre wyjście? 
- Ta mała jest jak nieświadomy jeszcze życia szczeniak.- Vergil znów zaśmiał się w ten swój dziwny sposób, a następnie wyciągnął z kieszeni fartucha skalpel. Tak, to był najzwyklejszy w życiu skalpel.- Dion, nie wyjaśnisz jej? 
- Wal się. 
- Aniołek brzydko mówi. Nie ładnie. 
Białowłosy zaśmiał się jeszcze głośniej, a następnie rozpiął koszulę blondyna. Spojrzał na jego odsłoniętą klatkę piersiową i pomału przytknął ostrze. Wydawało się, że chce zrobić to delikatnie i z precyzją chirurga. Dion czuł rozcinanie skóry, jak krew wypływa z ranek, jak po chwili metal wbija się głębiej, aż zranione zostały mięśnie. Vergil obserwował swoje dzieło, pojedynczą linię na ciele anioła, z której wypływała krew. Oblizał swoje blade usta i wsunął do rany swoje palce. 
Pati obserwowała to wszystko, jej ciemne oczy wyrażały szok, a usta wykrzywiały w obrzydzeniu. Na szczęście nie widziała wszystkiego dokładnie, gdyż siedziała na podłodze, a stół był dosyć wysoki. Nie mogła więc dostrzec wyrazu twarzy blondyna, który zagryzał dolną wargę, aż do krwi. Mogła tylko wyobrazić sobie ile kosztuje go powstrzymywanie się od jakiegokolwiek krzyku.
Białowłosy zaczął podgwizdywać sobie pod nosem radosną melodyjkę, aż obuszkiem palców dotknął kości. Momentalnie bez ostrzeżenia rozerwał jego klatkę piersiową. Dopiero wtedy w pomieszczeniu rozbrzmiał okropny wrzask.
Pati zakryła swoje uszy, aczkolwiek to całkowicie nie izolowało ją od tych przerażających odgłosów. Zacisnęła mocno powieki, by nie musieć patrzeć na twarz zadowolonego Vergila, który w końcu torturował Diona. Grzebał w jego wnętrznościach kiedy blondyn wszystko widział, czuł, był świadomy i nie mógł nic na to poradzić. W końcu jednak znalazł to czego szukał, a wtedy w jego ręku pojawiła się mała, zakrwawiona kostka. 
- Gotowe. No i po coś tak małego tyle bólu.- stwierdził przyglądając się przedmiotowi. Wytarł kostkę o swój fartuch, a następnie schował ją do kieszeni czarnego płaszcza. Wyglądał na bardzo zadowolonego.- W końcu znalazłem właściwy kontener. Musiałem zabić trzystu, aby w końcu się do tego dokopać. Nie przypuszczałem, że Ojciec ukryje klucz, akurat w tobie. 
- Jesteś chory!- Pati wrzasnęła, dalej zakrywała uszy, a powieki przysłaniały oczy. Nie mogła znieść już więcej tego miejsca, praktycznie poddała się. Obiecała sobie, że będzie silna, ale to od początku było nierealne.- Sadystyczny dupek!
- Gdy spotkałem ciebie pierwszy raz też mnie obraziłaś.- Vergil jedynie uśmiechnął się, a następnie podszedł do niej. Nie widziała go, a więc przestraszyła się gdy poczuła jego ręce na swoich ramionach. Strach sparaliżował jej ciało. Otworzyła oczy, a wtedy mogła dostrzec jak blisko siebie znajdują się ich twarze. Wręcz czuła jak ten styka się swoim nosem o jej nos.- Ale nie martwię się, bowiem wiem, co będzie w przyszłości. Jeszcze mnie pokochasz.

C.D.N. 

niedziela, 30 czerwca 2013

"Zauroczenie"

"Zauroczenie"

Nie wierzę w miłość, dla mnie to sprawka hormonów, dojrzewania, iż odbija nam na punkcie jednej osoby. Zauroczenie, to lepsze określenie. Mogę sobie wmawiać, że po prostu nigdy nie spotkałam tego jedynego, albo co gorsza tej jedynej. Jakoś obserwowanie nagich ciał mnie nigdy nie podniecało. Czasami rodziły się w końcu osoby, które były aseksualne, ale podobno to też był wymysł. Tak czy siak, teraz jest i tak zbyt późno, aby cokolwiek poczuć. Jestem martwa, a w duchu nie da się zakochać.

Pati przyglądała się wejściu, co chwila ktoś wchodził, albo wychodził. Zdawała sobie sprawę z tego jak trudne będzie dostanie się tam bez zauważenia. Lilith z pewnością osaczyła się swoimi poddanymi. Dusza miała w tym momencie problem. Spojrzała ukradkiem na blondynkę, która wyglądała na zamyśloną. Przed nimi było trudne zadanie, a Rajmund był daleko stąd. Czuła w głębi, że to się nie może udać. 
- Zauważą mnie.- oznajmiła chcąc, aby Sylwia była świadoma tego, że wszystko może się popsuć jak tylko tam się dostaną. Złapała palcami końcówkę pasma włosów, mierzwiła delikatnie, a dolną wargę przygryzała w zdenerwowaniu. Za moment wzięła głęboki oddech.- Nie ma co stać i się gapić, wchodzimy. 
- Co jeśli spytają nas co tutaj robimy?
- Będziesz wolontariuszką?- to jedyne na co wpadła. Uśmiechnęła się niepewnie i pociągnęła medium za sobą.- To jedyne wyjście. 
- No tak, ale skąd wiadomo, że to łykną?- Sylwia czuła się niepewna, nie wierzyła, że to się tak łatwo może udać. Nim się obejrzała, znalazła się w wejściu do sierocińca. Korytarz był biały, a na ścianach widniały rysunki, chociaż bardziej bazgroły. Dzieciaki musiały wywieszać tutaj swoje prace plastyczne.- Przyjemna atmosfera.
- Tak, aż zapominam, że tutaj kręci się wredny demon, który o mało co mnie nie zniszczył.- Pati była wściekła kiedy przypominała sobie tamto wydarzenie. Bycie o krok od unicestwienia, to trauma. Nie planowała drugiej śmierci.- Jeśli zauważę tego bachora, dam ci znak. 
- Właśnie zdałam sobie sprawę, że nie mam pojęcia jak wygląda. 
- Jest nie do przegapienia, sama to zauważysz. 
Dziewczyny stały przez cały czas w wejściu, ale nie mogły pozwolić sobie na odwrót. Pati zaczęła iść w stronę drzwi naprzeciw, gdzie znajdowała się świetlica. Było o dziwo bardzo cicho, prawdopodobnie większość była w szkołach, a najmłodsze leżakowały. Przyjrzała się szklanym drzwiom, a wnętrze miała wyłożone jak na tacy. W środku była jedna osoba, siedziała za biurkiem i czytała gazetę. Na podłodze porozrzucane były zabawki, a ściany kolorowe, aż trudno było się skupić na jakimś szczególe. Wszystko pachniało radością. 
Sylwia uczepiła się duszy ramienia, nie chcąc zostać w tyle. Rozglądała się po świetlicy kiedy kobieta czytająca książkę, nagle spojrzała w ich kierunku. Blondynka momentalnie cofnęła się w tył, jakby ją oparzyło. 
- To tylko człowiek.- Pati zerknęła za siebie, przyglądała się medium. Pokręciła głową, a następnie zauważyła, że nieznajoma dalej czyta. Widocznie nie miało to dla niej znaczenia, że ktoś się wpatrywał przez przezroczyste drzwi.- Tutaj jej na pewno nie ma. Poza tym... 
Nagle ucięła kiedy poczuła, że coś łapie ją pod pachy. Uniesiona w górę zaczęła machać nogami i próbować się wydostać, a że nie dawało to żadnych efektów, znieruchomiała. Niepewnie zerknęła w tył i dostrzegła piaskowe włosy, których grzywka opadała na błękitne oczy. 
- Co ty tutaj robisz?
- Dion!  
Anioł puścił duszę, a Sylwia stała obok ze zdezorientowaniem. Złapała się za głowę próbując dojść do tego, kim jest blondyn i dlaczego widzi ducha. Była nowa w tej grze, a więc mogła być nieco zmieszana. Czuła jednak od mężczyzny ciepło, nie takie władcze i złe jak od Rajmunda, ale bardzo przyjemne. Nawet nie zauważyła kiedy jej ręka skierowała się do jego ramienia. Dotykając jego ciała, czuła spokój. 
Dion patrzył na nieznajomą przez długi czas, nim ta się ocknęła i zabrała dłoń. Wiedział kim ona jest, wyczuwał to doskonale. W końcu jako istota nadprzyrodzona musiał takie rzeczy wiedzieć.
- Ja przepraszam, nie chciałam.- dziewczyny policzki oblały się rumieńcem co było widoczne, na tak bladej karnacji. Spojrzała w bok, piwne oczy nie chciały spotkać się z jasnym wzrokiem anioła. Widocznie była dosyć wstydliwą osobą.
- Dobra, czasem tak bywa. Jesteś medium.- rzekł uśmiechając się szeroko. Za każdym razem kiedy Pati go widziała, ten był rozpromieniony. Nie licząc oczywiście tego momentu kiedy prawie zginął w kościele. Tam nikt nie mógł być przecież radosny.- Ewentualnie jestem na tyle przystojny, że laski na mnie od razu się rzucają. 
- Cóż za skromność...- ciemnowłosa przekręciła oczami, po czym rozejrzała po korytarzu. Na szczęście było pusto. Dziwne z drugiej strony, gdyż takie placówki powinny roić od ludzi.- Co ty tutaj robisz, Dion? 
- Nie myśl, że was śledzę. Po prostu tak jak i wy, mam za zadanie pozbyć się ciemności. Dostałem cynk o Lilith.
- Może w tym miejscu ta rozmowa nie przystoi? Ktoś może nas podsłuchać? Tym ktoś może być Lilith...- Sylwia wydawała się być nieco przestraszona. Przypomnieli jej co tutaj tak naprawdę robią. Wiedząc, że do pomocy będą miały samego anioła, pocieszała.- Pomożesz nam? 
Dion kiwnął lekko głową. Ich spojrzenia w końcu się spotkały, a wtedy Sylwia znów mocno zarumieniła się. Widząca to wszystko dusza przytknęła sobie dłoń do czoła. Czuła się jak w komedii romantycznej, która zaraz mogła zmienić się w horror. Dion uśmiechnął się szeroko, aż medium poczuła, iż kolana jej drżą.
Czy człowiek może zakochać się w aniele? Widocznie w tym momencie Pati obserwowała kiełkujące zauroczenie, co powodowało, iż chciało jej się wymiotować. Pokręciła głową i sama ruszyła w kierunku bocznych drzwi. Kiedy przez materię przebrnęła, znalazła się przed schodami. Nie mogła znieść tamtej atmosfery, więc postanowiła wziąć nogi za pas. Miała przy sobie sztylet, a więc musieli za nią pójść. 
Dion jako pierwszy podążył za ciemnowłosą, otworzył drzwi i znalazł się za jej plecami. Chwycił jej ramie i z lekkim uśmiechem obrócił przodem do siebie. Dziewczyna spojrzała na niego dość nieprzychylnie. 
- Musisz być ostrożna.- oznajmił nie przestając się uśmiechać. Pati czuła w środku, że taka radość irytuje ją. Zdała sobie nagle sprawę z tego, że to nowe uczucia, jakieś złe objawy. Czy to sprawka tego, iż się zmieniała?- Pójdę przodem. 
- Wiesz, że żadnemu dziecku nie może spaść włosek z głowy? 
- Tylko z Lilith. 
Sylwia obejmowała się w ramionach, szła za nimi po schodach oglądając co chwilę za siebie. Nagle gdy znaleźli się na pierwszym piętrze, dostrzegli, że drzwi przed nimi zmieniają się. Na ich drewnie pojawiała się pajęczyna, pod spodem wypływała krew, a barwa zmieniała się z białej na czarną. Jakby za sprawą magii, ściany także przybierały ten sam odcień. Powietrze stało się ciężkie, a woń siarki docierała do ich nozdrzy.
- Czy wam też przypomina to Silent Hill?- spytała drżącym głosem, aż odsunęła się pod ścianę. Czując jednak, iż jej bluzka robi się mokra, odskoczyła z piskiem, łapiąc Diona za rękę. To był odruch bezwarunkowy, kierowany strachem. Jej błękitny materiał teraz ubrudzony był ciemno czerwoną substancją, która przypominała krew. Całe ściany nią ociekały.
Pati ukucnęła, przyjrzała się substancji, która plamiła szarą posadzkę. Wzięła trochę na palce, powąchała i skrzywiła się. To cuchnęło niemiłosiernie. Podniosła się i zerknęła na blondyna. Oboje wiedzieli, że demony już wiedzą. 
- Ukrywanie się teraz nam niczego nie przyniesie. Boję się trochę tego, co zobaczymy za drzwiami.- stwierdziła wycierają palce o swoje spodnie. Zerknęła na Sylwię, trochę było jej teraz żal, że wciągnęła ją do tego koszmaru. Mogła zginąć jako pierwsza.- Musisz stąd uciekać. Skoro teraz mam tutaj Diona, ty jesteś niepotrzebna. 
- Niepotrzebna? Przecież to ja mam zabić Lilith.
- Nie, Dion także potrafi to zrobić. Nie potrzebuję twojej śmierci. Lepiej uciekaj do Rajmunda, powiedz mu co się tutaj dzieje.
Sylwia pokręciła przecząco głową, nie mogła zostawić duszy samej. Miały obie załatwić demony, chociaż wydawało się to teraz niemożliwe. Rozejrzała się jednak po małym korytarzu i schodach prowadzących w dół. Miała wrażenie, że tam kryje się coś niedobrego. 
- Tam na dole, czuję coś...- szepnęła cicho, a wtedy puściła rękę anioła, któremu widocznie to nie przeszkadzało. Obserwował obie dziewczyny. Musiał przyznać Sylwii rację, że na dole coś się czaiło.- Nie potrafię tego wyjaśnić, ale coś tam jest.
- Szlag...- Pati syknęła pod nosem z niezadowoleniem. W takim przypadku nie mogli pozwolić medium odejść. Zejście w dół także by zmusiło ich do odwrotu. Postanowili, że zajmą się tym jak tylko załatwią Lilith.- Idziemy dalej, nie ma co zwlekać.
- Jesteś pewna, że dasz radę?- Dion spojrzał na ciemnowłosą, która okazywała sztuczną pewność. Musiał chronić je obie, chociaż stracona dusza nie była już jego priorytetem.- Idziemy. Mam nadzieję, że dobrze jesteście przygotowane. 
- Mamy sztylet.
- Tylko?
Sylwia wzruszyła ramionami uśmiechając niepewnie. Blondyn westchnął ciężko, a następnie chwycił za klamkę. Otworzył drzwi, które zaskrzypiały jak w strasznym filmie. Następnie ich oczom ukazał się długi korytarz, którego ściany wyglądały tak samo. Wszystko porośnięte dziwną pajęczyną, ociekające krwią, zakurzone i poniszczone. Na samym końcu pod drzwiami siedziała jakaś postać. Szli rozglądając się czujnie, mijali różne drzwi i pomieszczenia, jednakże w żadnym z nich nie wyczuli Lilith. 
Pati nie oderwała wzroku od siedzącej postaci, a gdy byli już dosyć blisko, dostrzegli, że to martwy mężczyzna, którego głowa zwisała w dół, a całe ciało miał postrzępione i zakrwawione. Jego oczy były otwarte, a białka wręcz wytopione. Sylwia przytknęła dłoń do ust, usiłowała nie zwymiotować.
- Nieźle się z nim obeszli.- Pati wzdrygnęła się lekko widząc jak wyglądają jego oczy. Musieli jakoś pozbyć się tego ciała, gdyż tarasowało im drogę. Dion wiedział, że to zadanie dla niego.- Czyń honory. 
Anioł złapał za ramiona trupa, przesunął go w kąt, a kiedy chciał się podnieść, nagle wychudzona ręka martwego, zacisnęła się na jego szyi. Chwyt był tak mocny, że aż go dusił, a twarz stawała czerwona. 
- Dion!- Pati wyciągnęła sztylet i wbiła go prosto w dłoń napastnika. Ten jednak nie przestawał dusić anioła, który jednocześnie nie był wstanie się ruszyć. Miał wrażenie, że obszedł go paraliż.- Nie ma wyjścia.
Ciemnowłosa zaczęła przecinać rękę umarłego, a kiedy w końcu jej się udało przepiłować kości i mięśnie, Dion był wolny. Dziwny był brak jakiejkolwiek krwi sączącej z ran. Sylwia, która obserwowała to zdarzenie, widziała w ciele mężczyzny zło, jakąś ciemną masę. 
- Ktoś sterował jego ciałem. 
- Sterował? Jakby opętanie?- Pati ocierała sztylet o swoje spodnie, ale nie zamierzała go więcej chować. Spoglądała na Diona, który masował swoją krtań, wyglądał na zdezorientowanego. Widocznie pierwszy raz doznał paraliżu.- Wszystko w porządku?
- Nie...- blondyn pokręcił głową i rozejrzał po korytarzu. Wiedział, że osoba, która sterowała ciałem umarłego, musiała być w pobliżu. Szukał wzrokiem jakiejkolwiek anomalii.- Zachowajcie czujność.
- Jakbym nie wiedziała.
Sylwia skrzyżowała ręce, a następnie z impetem upadła na podłogę, czując jak coś oplata jej kostkę. Starała się podnieść, jednak została przez coś pociągnięta w tył, aż sunęła po szarej posadzce, w kierunku wyjścia.
- Sylwia!- Pati pobiegła za nią, jednakże tamta uciekała jej zbyt szybko. W końcu zniknęła w wejściu, a drzwi trzasnęły nie pozwalając na jakikolwiek dostęp. Ciemnowłosa chwyciła za klamkę, rwała, uderzała o drewno, a nawet nie była zdolna do przeniknięcia przez materię. Tak jakby ktoś zabrał jej moc.- Co to do cholery?! Sylwia!
Dion podbiegł do niej, gdyż dalej z powodu paraliżu odczuwał pewne dolegliwości. Jakby każda jego reakcja była spowolniona. Złapał za klamkę, jednakże i on nie potrafił ich otworzyć. Zdjął miecz ze swych pleców i zamachnął się z całej siły, jednakże te wytrzymały cios. Co gorsza, nie miały żadnego zadrapania. 
- Co my teraz zrobimy?- Pati była przerażona, martwiła się o blondynkę, której groziło niebezpieczeństwo. Nie wiedziała czy następnym razem ujrzy ją żywą. Oparła czoło o drewno i upadła na kolana.- Już po nas... 
- Poddajesz się?- Dion spojrzał na nią marszcząc brwi. Nie zamierzał dalej walczyć z drzwiami, gdyż to nie miało większego sensu. Ukucnął przy niej i położył dłoń na jej ramieniu.- Wstawaj, nie pozwolę ci się poddać. 

C.D.N.      

czwartek, 20 czerwca 2013

"Więzi"

"Więzi" 

Jak szybko przyjaźnie mogą zaistnieć? Mam wrażenie, że to przyszło nam zbyt szybko. Nie mówię, że to złe, ale to nie podobne do mnie. Zwykle byłam bardzo czujna w stosunku do ludzi. Coś się jednak zrodziło w moim sercu. Tak, nadal mam serce. 
Za życia miałam jedną przyjaciółkę, która pewnie i tak po mojej stracie nie zapłakała. Czułam czasami, że nawet ona ma mnie za nic. W trudnych chwilach potrafiła nieźle zawalić. Nie mogłam jednak nigdy oczekiwać, że będzie idealna. Na pewno trwała długo. 
Los daje nam tyle niespodzianek, że większości nawet nie spostrzegamy. Ta jednak uderzyła we mnie tak mocno, jak piłka tenisowa w nos. Uwierzcie, że takiego bólu nie da się zlekceważyć.   

Sylwia była z jednej strony podekscytowana, ale również i przerażona zaistniałą sytuacją. Jej życie nagle obróciło się do góry nogami. Zastanawiała się przez cały czas czego ta dwójka od niej chciała, ale skoro nie zrobili jej dotąd krzywdy, nie mogli być źli. Słyszała jednak, że każdy demon jest zły, ale to tyczyło się bajek chrześcijan. W mangach i anime często to właśnie siły ciemności okazywały się te dobre, a anioły pokazywały pazurki chcąc wyeliminować grzeszników za wszelką cenę. Jej myśli odpłynęły hen daleko, że nawet nie zauważyła jak blisko niej Rajmund podszedł. Ich twarze dzieliły milimetry. 
- Bu.- rzekł prosto w jej ucho, a następnie musiał się odsunąć, jeżeli chciał uniknąć nokautu prawej pięści. Stanął już wyprostowany, gdyż wcześniej musiał się do niej schylać. Jego twarz malował wredny i niecny uśmieszek.- Zadziorna. 
- Możemy przejść do sedna?- Pati pokręciła głową, była tam przez cały czas i obserwowała jak Demon bawi się z człowiekiem. Współczuła Sylwii, bowiem była tutaj nowa i na pewno Rajmund nie odpuści. Niektórzy po prostu musieli drwić z innych.- Blondi, musisz nam pomóc znaleźć pewnego demona. Później możesz sobie iść do domu. 
- Nie tak prędko.- Rajmund spojrzał na towarzyszkę, a kącik ust uniósł się lubieżnie. Widocznie nie chciał tak łatwo wypuszczać medium z dłoni. Mógł ją wykorzystać do znalezienia reszty celów.- Może nam się przydać, szybciej znajdziemy resztę. Powinno być ci to na rękę. No chyba, że nagle zaczęłaś mnie lubić. 
- Kpisz sobie? 
Dusza skrzyżowała ręce na piersi i oburzona spojrzała w bok. Nigdy nie pogodziłaby się z sobą, jeżeliby odczuła jakąkolwiek przychylność do Rajmunda. Zdawała sobie sprawę, że takim jak on nie wolno ufać, prowadziłoby to jedynie do zguby. Miała w planach swoje odejście do nieba, mimo iż Dion twierdził, że jest za późno. 
- Możecie przestać się kłócić? Wyglądacie jak stare małżeństwo.- w końcu medium odzyskała mowę, aczkolwiek jej wzrok wyrażał w dalszym ciągu strach, jak i ciekawość. Na pewno chciała poznać ich plany, demony, przeżyć wielką przygodę, która odmieniłaby losy ludzkości. Od zawsze była marzycielką.- Mówicie, że jestem medium, tak? Więc jak to możliwe, że dopiero teraz widzę duchy? 
- Nie wiem, może nie byłaś świadoma tego, że widzisz duchy? Tak czy siak jesteś medium. Musisz teraz użyczyć nam swoich mocy i niestety jest zbyt późno na jakąkolwiek naukę. Będziesz więc improwizować.- Rajmunda nie interesowało to, czy dziewczyna będzie miała problemy ze znalezieniem demonów, liczył, że jej się uda. Od jakiegoś czasu szczęście się ich trzymało.- Potrzebujesz tylko paru rekwizytów. 
- Chyba, nie żadnych świec czy krwi dziewicy, prawda?
Pati spojrzała z zaciekawieniem na demona, który wzruszył ramionami, a następnie na Sylwie, która wyglądała na niesamowicie podekscytowaną. Ciekawiło ją to co siedzi jej w głowie i kim była. Na pewno nie była jej zdaniem normalna. Pamiętała siebie na początku, była przez długi czas zdezorientowana i wystraszona, a blondynka wydawała się być już spokojna. Na dodatek widziała w jej oczach pewien niezrównoważony błysk. 
- Czekajcie. 
Rajmund wyszedł z pokoju, w którym się dotychczas znajdowali. Ciemnowłosa westchnęła, podeszła do wolnego krzesła i usiadła. Wzięła do ręki czasopismo, które leżało na stoliku. Przeglądając strony o modzie, musiała przyznać, że w tym sezonie wybrali paskudne kolory. Nie rozumiała jak można ubierać się zbyt jaskrawo. 
- Kim byłaś za życia?- nagle jej uwagę od gazety odwróciło pytanie jasnowłosej. Dziewczyny spoglądały na siebie, jednakże trudno było określić jakimi uczuciami siebie darzą. Z pewnością i jedna, jak druga były czujne.- Bo musiałaś kiedyś żyć. 
- Logiczne spostrzeżenie. Studentką, na wydziale ekonomii. Jedną z najlepszych.- wspomnienia ponownie powracały, a jej mina wyrażała smutek i tęsknotę za domem. Sylwia rozumiała, że z pewnością było jej trudno.- To już jednak przeszłość, teraz jestem tylko narzędziem tego idioty.
- Idioty?- Sylwia parsknęła śmiechem, musiała przyznać, że tak samo myślała o Rajmundzie. To sprawiło, że na licu ciemnowłosej pojawił się uśmiech. Czuły przez chwilę, że mogłyby się dogadać.- Muszę ci przyznać rację, Rajmund to idiota. Zapewne jest nazbyt pewny siebie. Nigdy nie kręcił mnie ten typ faceta. 
- Miejmy nadzieję, że jest gejem.
W pokoju atmosfera zmieniła się tak nagle, że można było zapomnieć o całym strachu. Gdy Rajmund wrócił, prawie pomyślał, iż pomylił pokoje. Spojrzał na śmiejące się dziewczyny, aż poczuł, że pieką go uszy. 
- No i co tam masz?- Pati zerknęła na niego z zaciekawieniem, ukrywając w myślach to co działo się przed chwilą. Od jakiegoś czasu uczyła się stawiać opór jego umiejętnościom czytania w myślach. Widocznie działało, skoro od jakiegoś czasu demon jej nie pouczał. Spostrzegła jak ten trzyma w ręku mapę.- He?
- Tak, wiem, muszę pierw dać jakąś teorię.- mężczyzna podszedł do stolika, wziął do ręki mebel i przestawił na środek pokoju. Spojrzał w stronę okna i machnięciem ręki zasłonił zasłony. Wyłożył mapę na blacie, a na niej położył wisiorek. Przywołał Sylwię gestem ręki. Dziewczyna nie miała wyboru jak podejść i przyjrzeć się rzeczom.- Weź do ręki naszyjnik tak, aby krzyż ledwie muskał papier. 
- Co to ma dać?- blondynka nie rozumiała, ale była pewna, że ten zaraz wszystko dopowie. Przyglądając się mapie zauważyła coś znaczącego.- To mapa tego miasta!
- Zgadza się. Lilith ukrywa się w tym mieście. Na szczęście nie była zbyt inteligentna, aby uciec dalej. 
- Może stwierdziła, że jej pachołek nie zdradzi, albo okażesz się idiotą, który nie przewiduje sprytnych ruchów.- Pati uśmiechnęła się wrednie. Widocznie bardzo jej się podobało, że nieraz potrafiła mu dopiec. Rajmund wyglądał na oburzonego.- No już, dobra, jesteś tu jednak. To znaczy, że jednak masz coś w głowie. 
- Jeszcze słowo, a cię zamknę w klatce, w kagańcu.
- Wrażliwiec...
- Dość!- Sylwia uderzyła pięścią w stół, aż zabolały ją kłykcie. Zaczęła masować zbolałe miejsce ze skrzywionym wyrazem. Rajmund odpuścił, musiał przyznać, że były teraz ważniejsze sprawy niżeli jego duma.- Dziękuję. 
- Nasz cel nazywa się Lilith, znajduje się gdzieś w tym mieście, znajdź ją.- Rajmund oczekiwał, że blondynka od razu będzie wiedziała co zrobić. Ta jednak uniosła lewą brew zastanawiając się czy naprawdę jest tak naiwny.- No skup się na mapie!
- Ok, ok!- ta lekko wzdrygnęła patrząc już na mapę. Miała w głowie imię demona, a medalionem zaczęła lekko kręcić tak, iż obejmował okręgiem całą mapę. Pati i Rajmund przyglądali się jej z wyczekiwaniem.- To na nic. Nie mam...
Przerwała, kiedy poczuła iż medalion jest przyciągany do jednego miejsca. Okrążenia malały, aż nagle krzyż został niczym magnez przyciągnięty do mapy. Rajmund schylił się, aby przyjrzeć terenowi. 
- Sierociniec?
- A to kanalia! Ona jest w ciele dziecka!- Pati podniosła się z krzesła, aż to przewróciło się na podłogę wywołując huk. Nie spodziewała się, że demon będzie się tak bardzo ich bać, że użyje tarczy w postaci dzieci.- Coraz bardziej działa mi na nerwy. 
- To miejsce jak każde inne.- Rajmund nie rozumiał o co chodzi duszy. Pamiętał jak ta z przerażeniem w oczach wspominała Lilith, ale teraz widział rządzę zemsty i gniew. To nie wróżyło niczego dobrego.- Po prostu się tam dostaniemy.
- Nie możemy narażać niewinne dzieci.- warknęła podchodząc do Rajmunda, chwyciła jego kołnierz i przyciągnęła tak blisko, że stykali się nosami. Ciemnowłosy musiał się nieźle przy tym schylać, a nawet dziwił się, skąd u niej taka siła.- Jeśli komuś stanie się krzywda, pożałujesz. 
- Pati ma rację.- Sylwia przytaknęła dziewczynie, była też pełna podziwu, że ta miała odwagę tak potraktować Rajmunda. Wiedziały, że jakby ten mężczyzna chciał, to by je z łatwością zabił. To jednak nie liczyło się dla Pati, wiedziała, że jest potrzebna.- Znajdźmy jakiś cichy sposób. 
Demon wyglądał na zdumionego zachowaniem duszy. Zrozumiał, że okazał jej słabość, a więc szybko ją od siebie odepchnął, aż ta uderzyła plecami o parapet. Nie wyglądał jednak na zdenerwowanego, czy złego. Poprawił swój kołnierz.
- Jeżeli Lilith nasz wyczuje, to ona zabije te wszystkie dzieci. Zrobi wszystko, aby siebie uchować.
- Ciebie to da się wyczuć na kilometry.- Pati odsunęła się od okna i podeszła do Sylwii, złapała ją za rękę. Wyglądało to przez chwilę tak, jakby chciała jej wyznać miłość, gdyż spoglądały teraz na siebie bardzo intensywnie.- Sylwia, jesteś zdolna uratować te dzieci? 
- Co, ja?- Sylwia nie wiedziała o co chodziło dziewczynie. 
- Ciebie Lilith nie zna, nie wyczuje. Będziesz nam naprawdę potrzebna. 
- Pati, ciebie też nie wyczuje. Demony wyczuwają energię, a ty nie posiadasz żadnej.- Rajmund rozumiał, co kombinuje jego towarzyszka. Wiedział, że jeżeli ta się uprze to nie odpuści.- Możecie dopaść ją obie. 
- Jak człowiek i duch może zabić demona?- Sylwia była roztrzęsiona, ale wiedziała, że to zrobi. W końcu pomaganie bliźnim to była jej natura. Teraz jednak mogła stać się jej prawdziwa krzywda. Zwykle to były błahostki, pomijając tę wycieczkę do opuszczonego budynku straży, gdzie natknęła się na przerażającego ducha zombie.- Zrobię co w mojej mocy. 
- Więc mogę planować.- Rajmund wyciągnął spod płaszcza sztylet, którym zabijał zazwyczaj demony. Gdy w pobliżu nie było Pati przedmiot był bezużyteczny. Dziewczyny spojrzały na niego z zaciekawieniem, obie czuły stres, ale i pewność. Już nie trzymały się za ręce, ale stały obok, naprzeciw mężczyzny.- Ten sztylet zadziała nawet jeśli człowiek go użyje, a w pobliżu znajduje się dusza. Tak więc jedynym wyjściem będzie, aby to Sylwia zrobiła. 
- Ale to ryzykowne...- Sylwia spoglądała na sztylet, nie wiedziała czy będzie zdolna kogokolwiek zabić. Nawet jeśli chodziło o złowrogiego demona. Była w środku zbyt dobra, a przynajmniej tak czuła.- Jednak spróbuję. 
- Ty nie masz próbować, ty musisz to zrobić, rozumiesz? Chyba, że chcesz umrzeć.
Pati złapała za broń i sama ją schowała, wiedziała, że jeżeli Sylwia nie będzie zdolna to uczynić, to ona zabije. Będzie musiała jednak się ukrywać. Lilith doskonale znała jej twarz i na pewno nie zapomniała. 
Rajmund przez cały czas ostrzegał ich o zdolnościach przeciwnika, wiedziały więc z czym mają styczność. Ta wiedza sprawiała, że czuły większy stres, ale były także uparte, a motywacja działała na ich korzyść. Wszystko było możliwe na tym świecie, a przynajmniej chciały w to wierzyć.
W końcu kiedy były gotowe, opuściły pokój hotelowy, jednakże Rajmund musiał w nim pozostać. Jego obecność mogła doprowadzić do śmierci wielu dzieci. Sylwia siedziała za kółkiem, Pati obok niej, obie wyglądające na spięte. Droga do sierocińca była dosyć długa, gdyż miasto było duże, a budynek mieścił się na prawie drugim końcu. To dało im czas na emocjonalne przystosowanie się do sytuacji. 
- Jeśli zginiemy, chcę ci powiedzieć, że cieszę się, że cię poznałam.- Sylwia wyglądała na bardziej zestresowaną, niżeli Pati. To nic dziwnego, skoro nie przeżyła żadnej walki z demonami. Ciemnowłosa miała większe doświadczenie, a poznanie bólu dawało przewagę.- Jak zwykle to my kobiety mamy najwięcej na głowie. 
- Myśl pozytywnie. Uda nam się, ponieważ jesteśmy zdolne do poświęcenia, mamy ocalić kogoś. To da nam siłę.- nie wiedziała jak dodać jej otuchy, bowiem sama na początku była wystraszonym kurczakiem. W końcu wjechały na parking sierocińca, mogły się przyjrzeć budynkowi.- Poza tym, mam nadzieję, że zdążymy się jeszcze zaprzyjaźnić. 
- Jasne, że tak... 
Zaparkowały na wolnym miejscu, blondynka odetchnęła, uniosła w górę głowę i zamknęła na chwilę oczy. Jako żywa istota musiała przeżywać to o wiele bardziej. Za chwilę zerknęła na ciemnowłosą i uśmiechnęła się szeroko. To sprawiło, że Pati poczuła się pewniejsza.
- Rozwalmy parę łbów!- rzekła pełna energii, a następnie chwyciła za klamkę i wysiadła z auta. Sylwia podążyła za nią, mogły stawić czoła wszystkiemu. Miały wrażenie, że znalazły się nagle w jakimś sensacyjnym filmie.- Ten budynek jest większy niż się spodziewałam. 
Biały sierociniec liczył sobie trzy piętra, przed wejściem był duży parking, a za nim duży plac zabaw z parkiem. Można było się spodziewać, że mieszkało tutaj wiele dzieci. To sprawiało, że musiały wziąć się mocniej w garść.      

C.D.N.    

wtorek, 11 czerwca 2013

"Przypadek"

"Przypadek"

Przypadki chodzą po ludziach, jak i przypadkowe spotkania. Kto by pomyślał, że to czego tak bardzo szukamy spadnie nam we właściwym miejscu z nieba. Czasem wystarczy po prostu poczekać, pozostawić los w rękach życia. Niestety niekiedy kończy się to źle. 
Każdy ma jakieś zdolności, jedni potrafią śpiewać, a inni rysować. Są jednak osoby z bardziej szczególnymi cechami. Słyszałam na przykład o takich, którzy przyciągają łyżki do ciała, albo mają parapsychiczne moce. 
Niektórzy nawet widzą duchy. 

Nocna burza zwiastować mogła tylko najgorsze, aczkolwiek z jakiegoś powodu uwielbiała wpatrywać się w pioruny. Wszyscy mówili, że to może spowodować uszkodzenie wzroku, ale nie dbała o to. Coś tak pięknego musiało być podziwiane. Znała się na sztuce jak nikt inny, malowała pejzaże, aczkolwiek bardziej wolała rysować postaci z anime. Odwieczna pasjonatka Japonii. Jej największym marzeniem było wydać własną mangę, w Polsce. Mimo iż zdawało się to nierealne, planowała swoją przyszłość.
Siedząc na parapecie z przytkanym nosem do szyby, usłyszała dzwonek. Telefon wibrował tak zajadle, że aż zleciał na podłogę. Na szczęście samsung był wytrzymały. Wzdrygnęła się, a następnie pośpiesznie zeskoczyła i podniosła przedmiot. Odebrała. 
- Słucham?- po drugiej stronie rozbrzmiał męski głos, który wydawał się być roztrzęsiony i wołał o pomoc. Ciągle słyszała swoje imię. Sylwia.- Uspokój się, gdzie jesteś? 
Chociaż mógł być to nawet żart, przejęła się. Numer jak i osoba była jej całkowicie nieznajoma, ale z natury była osobą pomocną i życzliwą. Potrafiłaby poświęcić własne życie dla czyjegoś dobra. Rzadka cecha jak na te czasy u młodych ludzi. Miała zaledwie dwadzieścia dwa lata. 
- Nie rozumiem, zbyt bardzo trzeszczy.- zmrużyła oczy wsłuchując się w telefon. W końcu mogła rozpoznać między zakłóceniami jakiś adres. Chwilę później połączenie zostało przerwane. Sylwia nieco roztrzęsiona stała z wbitym wzrokiem prosto w beżową ścianę. Mężczyzna w słuchawce musiałby być zbyt dobrym aktorem jeśli kłamał, dlatego uwierzyła.- Nie mogę tego tak zostawić. 
Zagryzła dolną wargę, chwyciła z kanapy biały płaszcz i narzuciła go na ramiona. Wybiegła z pokoju na mały hol, a następnie znalazła w szafce na buty parasolkę. Nie patrząc na niebezpieczeństwa, wybiegła ze swojego wielkiego domu. 
Na podjeździe moknął jej srebrny mercedes, wsiadła za kierownice i z piskiem opon odjechała. Jezdnia była mokra i ślizga dlatego musiała uważać, ale jednak bardziej zależało jej na tym, aby jak najszybciej dojechać do wyznaczonego miejsca. Jej rodzice nigdy nie popierali jej zachowania w stosunku do innych, uważali, że kiedyś krzywda ją spotka za swoją dobroć i naiwność. 
Sylwia czuła w głębi, że to było przeznaczenie, iż ktoś wybrał akurat jej numer. Może znała osobę i po prostu nie miała jej w kontaktach? Może to właśnie od niej zależy czyjeś życie. Czuła się w pewnym sensie jak bohaterka jednego z anime, które kochała oglądać. Jednakże zwykle gustowała w nieszczęśliwych zakończeniach. 
Szczęśliwie dojechała do lasu, a następnie znalazła opuszczony budynek straży pożarnej. To było naprawdę niebezpieczne miejsce, zwłaszcza podczas burzy. Grzmoty rozbrzmiewały głośno, aż trzeba było zakrywać uszy. Błyskawice przecinały niebo, a niektóre nawet muskały ziemię. 
Wysiadła z auta, związała swój płaszcz w pasie, a parasolka osłaniała jej głowę przed zmoknięciem. Blond włosy jednak już zdążyły nieco przemoknąć. Grzywka ścięta była na prosto, a długością sięgały do łopatek. Piwne oczy obserwowały budynek, który oblewała ciemność, a jednocześnie gdy pojawiały się błyskawice, był oświetlany. Cała sceneria wyglądała naprawdę mrocznie, niczym wyciągnięta z horroru. Wszędzie rosły drzewa, a do głowy nachodziła jedna myśl, że ktoś zaraz z piłą mechaniczną wyskoczy zza krzewów. Ona jednak dzielnie trzymała parasolkę w ręku wiedząc, że ktoś tam czeka na ratunek.
Okna były zabite deskami, od ścian odchodził tynk. Wszędzie wymalowane grafity, a betonowe schody prowadzące do spróchniałych drzwi były praktycznie rozkruszone. Dachu w całości nie było, a więc w środku musiało być bardzo mokro. Przełknęła ciężko ślinę, czuła jak emocje w niej szaleją. Jednocześnie instynkt samozachowawczy kazał jej uciekać jak najdalej, ale upartość i własne przekonania chciały tam wejść. 
W końcu Wspięła się po rozsypanych schodach, prawie wywracając się na bok. Na szczęście mogła złapać się barierki, która ocalała po jednej stronie. Otworzyła drzwi, które z łatwością uległy. Niepewnie weszła głębiej, rozejrzała się po pustym, ciemnym pomieszczeniu. Gdy zerknęła w górę dostrzegła wielkie belki, które trochę osłaniały wnętrze przed deszczem, jednak nie można było nazwać tego sufitem. 
- Halo? Jest tu kto?!- krzyknęła jednakże jedynie słychać było krople wody, które odbijały się od wszystkiego. Grzmot huknął tak głośno, że aż serce jej podskoczyło, a wraz z nim całe ciało. Blada twarz okazywała strach.- Jeśli to miał być żart to nie zabawny!
Nagle drzwi trzasnęły za jej plecami, a więc w odruchu złapała za klamkę jednak te nie ustąpiły. Jej warga drgnęła, a włosy na karku stanęły dęba, skóra zmieniła w gęsią. W powietrzu dało wyczuć się dziwny swąd, jakby coś gniło tu od dłuższego czasu. 
- Pomocy...- usłyszała zza pleców, a następnie zerknęła powoli i niepewnie w tył. Dostrzegła parę metrów dalej postać oblaną cieniem, która stała w bezruchu. Nie dało się ujrzeć twarzy. Wydawało jej się, że powinna się jego bać.- Sylwia... Pomocy... 
Słyszała jego głos, który ciągle powtarzał to samo. Nagle błyskawica przecięła niebo nad nimi, a światło odkryło jego oblicze. Młody chłopak miał bladą, wychudzoną twarz z głęboko osadzonymi oczyma, które były podkrążone. Dostrzegła, iż są całkowicie czarne, a białko całe zalane krwią. Z policzków i czoła odłaziła skóra, a z ran wydobywał się okropny fetor. Robaki wyłaziły każdą dziurą. To musiało być zombie, a przynajmniej tak sobie to wytłumaczyła. 
Wrzasnęła głośno, aż z determinacją kopnęła w drzwi, które się otworzyły. Rzuciła parasolkę na ziemię, a sama jak najszybciej ukryła się w aucie. Odpaliła samochód z zamiarem wyjechania z tego okropnego miejsca. Telefon, który leżał obok na siedzeniu zaczął wibrować, a ona dostrzegła ten sam numer, z którego dzwonił chłopak. Akurat wyjeżdżając na ulicę nie dostrzegła przebiegającego jelenia i trafiła w zwierze, które rozbiło jej przednią szybę. Samochód wpadł w poślizg, zjechał na pobocze dodatkowo rozbijając się o latarnie. Dziewczyna w wypadku uderzyła mocno czołem o kierownice, ale na szczęście nic większego jej się nie stało. Była zamroczona, nie wiedziała co się stało, a szok przyćmił umysł.
Siedziała w bezruchu, aż ktoś otworzył drzwi z jej strony. Czuła ręce, które chwyciły jej ciało, a następnie deszcz. Nie miała szans zareagować. Ktoś położył ją na ziemi, a oczy miała lekko przymrużone, wzrok zamglony. Słyszała niewyraźne pytanie, czy wszystko z nią w porządku, a jedynie w odpowiedzi pokręciła głową. 
W końcu wzrok wrócił do normalności, a powieki uniosły wyżej. Dostrzegła nad sobą pochylającego się mężczyznę, którego oświetlała latarnia. Włosy miał długie, które opadały w dół, ciemne jak pióra kruka. Zielone oczy obserwowały ją intensywnie, a poszarzała skóra była wręcz nieskazitelna. Miała wrażenie, że umarła. 
- Żyje?- usłyszała kobiecy głos, a więc mężczyzna nie był jedynym, który był skłonny pomóc. Zerknęła w bok, widziała dziewczynę, która mogła być mniej więcej w jej wieku. Zastanawiała się przez chwilę czy nie są przypadkiem parą.- Czy ona patrzy na mnie? Ej Rajmund, ona patrzy. 
- To ciekawe.- stwierdził kiedy zorientował się, iż Sylwia naprawdę widzi Pati. Bez żadnych uprzedzeń wziął blondynkę na ręce i zabrał do dużego vana, którym podróżowali. Zastanawiające było to skąd mieli pojazd i dlaczego postanowili pomóc. Położył dziewczynę na tylne siedzenia, a sam zasiadł przed kółkiem. Chwilę później Pati znalazła się na miejscu obok.- To musi być medium. 
- To one istnieją?- ciemnowłosa podrapała się po głowie, mimo wszystko jej ciało było suche. Zerknęła w tył na Sylwie, która leżała z obolałą głową.- Ty chyba nie chcesz jej z nami zabrać? To będzie porwanie!
- Głupia!- Rajmund trzepnął ręką prosto w czoło towarzyszki. Za moment zaśmiał się i sam spojrzał na półprzytomną. Mógł w końcu po prostu zawieźć ją do szpitala.- Medium bywają przydatne. 
- Jednak rozważasz zabranie jej.- Pati masowała swoje czoło z niezadowolonym wyrazem. Demon wzruszył ramionami i ruszył samochodem przed siebie. Dusza pokręciła głową z dezaprobatą.- To idiotyczny pomysł. Zawieźmy ją do szpitala. 
- Dom...- blondynka odezwała się kiedy zaczęło docierać do niej co się dzieje. Starała się podnieść do siadu, jednak czaszka nie pozwalała jej na to. Mogła mieć w końcu wstrząśnienie mózgu.- Zawieźcie mnie do domu. 
- Z przyjemnością jednak z pewnością nie jest to nam po drodze.- Rajmund nie zamierzał zawracać do miasta, z którego właśnie wyjechali. Dostał informację o tym, że żaden demon nie zamieszkuje już tej okolicy, a Lilith rozpłynęła się w powietrzu.- Jesteś medium, przydasz się nam. Powinnaś wiedzieć, że ostatnio dużo złej energii pojawiło się na ziemi. 
- Jakiej kurna energii?- jasne brwi zostały zmarszczone, a rękę przytknęła do czoła. Czuła krew, ale nie było jej dużo. Najbardziej szkoda było jej chyba zwierzęcia. Przypomniała sobie o tym co widziała w opuszczonej straży.- Tam w lesie było zombie!
- Zombie nie istnieje moja droga.- Rajmund wpadł w histeryczny śmiech kiedy tylko usłyszał jej słowa. Wielu ludzi wierzyło w zombie, ale nierealne było to, aby samo ciało chodziło. Filmy zawsze pozostaną fikcją.- To musiał być zapewne duch jeśli na serio coś widziałaś.
- Taki jak ja...- Pati szepnęła cicho, obserwowała nieznajomą, ale czuła, że ta prawdopodobnie nie wie o swoich mocach. Reakcja jej oczu potwierdziła to. Czuła jej zlęknioną aurę.- Nie bój się, nic ci nie zrobię. Jestem dobrym duszkiem. Znasz Kaspra? 
- To musi być sen. Koszmar!- zakryła swoje oczy nie dowierzając temu wszystkiemu. Za moment jednak zerknęła na tył pleców demona.- Ty też? 
- On akurat jest demonem.
- Demonem?!
- Dlaczego baby zawsze histeryzują?- Rajmund rzucił im wzgardliwe spojrzenie, a następnie przycisnął mocniej gaz. Jechali naprawdę szybko mimo pogody. Burza ustępowała, ale deszcz dalej lał. Nie podobała mu się sytuacja, w której się znalazł. Testosteron był w mniejszości.- Uspokój się barbie bo dostaniesz znieczulenie, które nie będzie milutkie. 
Dziewczyna zacisnęła mocno usta. Cały czas leżała w bezruchu, a przytknięta ręka starała się tamować krwotok z czoła. Nie mogła uwierzyć w to co się dzieje, ale z drugiej strony cieszyła się. Zawsze marzyła o jakiejś przygodzie, takiej wyrwanej z mangi. Kiedy jednak jej się to przytrafiło, czuła strach. Postanowiła się nie odzywać więcej. 
Dalsza droga minęła im w całkowitej ciszy. Sylwia zasnęła, a oni dojechali do większego miasta. Mimo wczesnej pory już utknęli w dużym korku. Rajmund z niezadowoleniem klął na kierowców, a Pati śmiała się z niego bezustannie. W końcu zaparkowali przed niedużym hotelem. 
- Co z nią zrobimy?- dziewczyna zerknęła na śpiącą. Rajmund nie odpowiedział, a jedynie wysiadł z auta i skierował do środka. Pati miała wrażenie, że ten chce ją tu tak zostawić, ale za moment wrócił i otworzył tylne drzwi. Wziął medium na ręce.- Nie zdziwią się?
- Ostrzegłem ich, że niosą zmęczoną narzeczoną.
Duszy szczęka opadła nisko. Nie pomyślałaby nigdy, że ten wpadnie na taki pomysł. Sama nie musiała się martwić o to, że ktoś będzie się zastanawiać skąd ma zakrwawioną bluzkę. Weszła przez otwarte drzwi, w środku ściany były zielone, za kontuarem stała starsza pani ubrana we wściekle różową sukienkę. Na głowie miała kokardkę tego samego koloru, a siwe włosy związane w warkocz. Musiała przyznać, że były zadbane i ładne.
Schodami w górę podążyła holem za Rajmundem, który zaprowadził ich do pokoju. W środku było bardzo skromnie, jedynie dwa osobne łóżka pod jedną ścianą, które można było zawsze złączyć. Komoda stała pod oknem, a mały kwiatek w wazonie, w rogu, obok drzwi.
- Więc mamy informację o niejakim Alistarze, tak? Znajduje się w tym mieście i naprowadza młodych ludzi na złą drogę. Sprzedaje dragi.- Wszystkie informacje wyciągnęli z ostatniego demona, którego spotkali w jej rodzinnym mieście. To była na tyle mała płotka, w dodatku donosiciel, że pozostawili go przy życiu. Zawsze szpiedzy się przydawali.- Co zamierzamy? Czy nasza Śpiąca Królewna nie będzie ciężarem?
- Będzie, tak jak i ty.- Rajmund jak zawsze zachowywał się niesamowicie szczerze i bezczelnie. Pati była już do tego przyzwyczajona, że aż się nie obraziła.- Miałem szukać tu medium, a skoro trafiła się taka przypadkowo, to mam z głowy poszukiwania. Wystarczy poczekać, aż się obudzi. 
- Rajmund, ale ona nie wie o swoich mocach.
- To się dowie. Musi wiedzieć co i jak, mają to we krwi.- stwierdził i usiadł na komodzie, obserwował blondynkę, która chyba nie zamierzała się szybko wybudzać. Zastanawiał się co jest lepsze, oblanie wodą czy wrzask prosto do ucha.- Hm...
- To bezsensu.- dziewczyna skrzyżowała ręce i podeszła do Sylwii, złapała ją za nos i ścisnęła mocno. Ta zaczęła się dusić, kasłać, aż otworzyła oczy. Roztrzęsiona podniosła się do siadu, a wtedy przypomniała sobie, iż boli ją głowa. Syknęła i przytknęła dłoń do czoła.- Kto wcześnie wstaje temu coś tam. 
- Co tak brutalnie?- Sylwia masowała swoje czoło, a następnie oburzona spojrzała na ciemnowłosą. Wtedy przypomniała sobie z kim obcuje. Odsunęła się pod samą ścianę jakby coś zaraz miało zrobić jej krzywdę.- To wy!
Rajmund sam złapał się za głowę.
- To będzie naprawdę irytujące.

C.D.N.    

środa, 29 maja 2013

"Siła"

"Siła"

Czym jest tak naprawdę siła? Czy to, że ktoś potrafi przeciągnąć auto może być uznanym za silnego? Czy silniejszym może jest ktoś, kto potrafi oprzeć się wszelkim pokusom? Można się wiecznie sprzeczać o coś takiego. Każdy człowiek musi znaleźć dla siebie odpowiedź. Na pewno nie jest tak, że każdy jest słaby, wszyscy posiadamy w sobie moc. Niektórym niestety jest ciężko odkryć, że nie jest się słabeuszem. Na przykład mnie. Ja wiecznie czułam się bezradna i bezużyteczna, nigdy tak naprawdę nie starałam się tego zmienić. Drastyczne sytuacje najlepiej wpływają na zmiany.

Pati skryła się za ołtarzem, aczkolwiek z zaciekawieniem wychylała lekko by obserwować całą jatkę. Czuła uścisk gdzieś w środku, ale także jednocześnie lekkie podekscytowanie. Zupełnie jakby coś naprawdę się w niej zmieniło. Dawniej czułaby jedynie strach, piszczałaby jak mała dziewczynka, zasłaniała oczy. Teraz po prostu obserwowała i czekała na rozwój wydarzeń. Z pozoru wydawało się, że Dion nie ma szans w starciu z tak paskudnym potworem, ale jak wiadomo pozory bywają mylące. Wiedziała, że anioł jest upartym stworzeniem, a na dodatek potężnym. Musiała jednak przyznać, że demon także posiadał ciekawe zdolności.
Jasnowłosy wyciągnął miecz, który zjawił się na jego plecach, poprzednim razem było tak samo gdy walczył z Rajmundem. Widocznie najlepiej czuł się jako szermierz. Stanął na oparciu ławki i przyjął pozycję obronną, ale bowiem demon nie próżnował. Nim się obejrzał, w jego kierunku został wystrzelony jad, prosto z pyska potwora. Zdołał uskoczyć, a ławka pod nim została doszczętnie stopiona. Nie pozostała nawet jedna nóżka. 
Anioł zagwizdał z zachwyceniem po czym odbił się od powietrza i znalazł nad głową demona. Zamachnął się wcelowując ostrze prosto w jego czoło, jednakże ten w ostatniej chwili osłonił się ręką. Pazury trafiły w ostrze, aż pojawiły się iskry. Dion zmarszczył brwi czując siłę napierania, aż został odrzucony tak mocno, iż padł na ścianę naprzeciw i odbijając się od niej zleciał na posadzkę. Czuł, że jest nieco oszołomiony. Wiedział, że z tym demonem to nie przelewki. 
- Słaby jesteś.- bestia miała ciężki głos, zachrypnięty jakby za dużo ostatnio krzyczał. Nagle z jego miednicy zaczął wyłaniać się długi ja u węża ogon, który w ostateczności sięgał pięciu metrów. Wydawać się mogło, że z takim będzie mu się trudno poruszać.- W dodatku nie jesteś w połowie tak szybki, jak ci się wydaje. 
Dion musiał przyznać mu rację, w dodatku nie docenił przeciwnika, a to często mu się zdarzało. Nim zdołał się poderwać na nogi, jego ciało zostało chwycony długim ogonem, zupełnie jakby ktoś go obwiązał sznurem. Demon podniósł go do górę, nad siebie, a jego szyderczy uśmiech zwiastował tylko co najgorsze. Anioł czuł jak ogon ściska go coraz to mocniej i mocniej, w końcu czując, że żebra mu lekko pękają. Zagryzł dolną wargę, aż do krwi, starał się nie krzyczeć i nie okazać słabości. 
- Nim zginiesz wypadałoby, abym zdradził swoje imię. Nazywam się Neonel, a ty za moment staniesz się historią.
Pati obserwowała wszystko w skupieniu, zaciskała dłonie na ołtarzu, który ją chronił. Nie mogła znieść widoku anioła, który właśnie przeżywał tortury. Słyszała dokładnie jego pękające kości i bezduszne jęki. Zacisnęła mocno powieki, czuła się podle, bezradnie i bezużytecznie. Myśl, że przez nią ktoś zginie, a raczej zostanie zniszczony, dołowała. Czuła, że za moment zrobi coś bardzo głupiego.
W końcu coś pękło, hamulce puściły, a ona wyrwała się zza ołtarza. Biegła tak szybko jak mogła, w ręku dzierżąc nic innego jak długi świecznik. To była pierwsza rzecz jaka wpadła jej po drodze. Kiedy znalazła się tuż za demonem, rzuciła się na niego uderzając złotym przedmiotem. Spodziewając się jakiegoś efektu, niestety została jedynie odepchnięta jedną z łap. Przeturlała się po podłodze, aż uderzyła o jakąś ławkę by zatrzymać i odczuć jak dzwony biją w jej głowie. Stęknęła z bólu i podparła rękoma o zimny beton. Spojrzała w bok i dostrzegła, że Neonel nawet na nią nie patrzy. 
- Kanalio, chciałeś przecież mnie!- wrzasnęła starając się zwrócić na siebie uwagę. Neonel zerknął na nią i zasyczał okazując długi jak u węża język. Wydawał się trochę rozdrażniony.- Neonel, tak? Paskudne imię dla paskudnego kolesia! Matka musiała cię nienawidzić!
Demon schował język, ale za to wyszczerzył swoje ostre zęby. Odrzucił anioła, który znowu obił się od ściany i padł na podłogę. Czuł, że nie jest wstanie się poruszyć. Pati natomiast wstała na nogi, a widząc jak wściekły demon na nią rusza, zabrała się do ucieczki. Dopiero teraz dotarło do niej, że to prawdopodobnie był najgłupszy pomysł w jej życiu, ale przynajmniej anioł dalej nie cierpiał. Biegła pomiędzy rzędami ławek, potwór taranował je wszystkie będąc coraz bliżej. W końcu użył swojego ogona i pochwycił ją za jedną nogę. Ciemnowłosa upadła uderzając twarzą o posadzkę, a następnie została brutalnie obita o ścianę. Czuła jak wszystko ją boli, głównie rozbita głowa. 
- Doigrałaś się smarkulo. Miałem cię szybko zabić, ale wygląda na to, że będzie to bolesne i bardzo nieprzyjemne.- warknął uderzając nią po raz drugi o ścianę by ta całkowicie straciła przytomność. W tym samym momencie coś wypadło jej z kieszeni, zwój. Pojemnik otworzył się, a cała zawartość wypadła rozwijając papier.- Co to takiego? 
Neonel zerknął w dół dostrzegając, iż napisy na pergaminie zaczynają mocno świecić na złoto. Niestety nie posiadając powiek nie mógł zamknąć oczy, a nagły blask oślepił go całkowicie. Demon wrzasnął i zakołysał się na nogach po czym przewrócił na bok. Pati upadła na podłogę w dalszym ciągu nieprzytomna, a obserwujący zdarzenie anioł nie miał siły ingerować.
Jakby tego było mało do środka wtargnął nie kto inny jak Rajmund, który zwabiony obcą siłą trafił w sam środek horroru. Dostrzegł jak Neonel leży i nie może wstać, do tego skomlał, iż niczego nie widzi. To była jego szansa, a więc powolnymi krokami zbliżył się do potwora zatykając przy okazji nos. Zignorował obecność Diona przez co anioł poczuł się nieco urażony. Milczał jednak przyglądając się mężczyźnie w czerwonym płaszczu.
Rajmund uśmiechnął się szeroko, gdy już był wystarczająco blisko, następnie wyciągnął jedną ze swoich spluw i przytknął do czoła Neonela. Demon wyczuł jego obecność dopiero w tym momencie, kiedy zimna lufa dotykała skóry pełnej łusek i pęcherzy. 
- Więc zawiodła...- wydawał się być zaskoczony tym, że długowłosy nie zginął z ręki jego towarzyszki. Czuł, że ciało ma sparaliżowane, a w dodatku niczego nie widział. Był całkowicie skazany na łaskę nieprzyjaciela.- Rajmund, może się dogadamy?
- Niestety nie jestem zainteresowany. Poza tym prawie zabiłeś moją broń.- stwierdził dostrzegając nieprzytomną dziewczynę, która była cała poobijana. Ponownie zerknął na Neonela i oblizał lubieżnie usta.- Za Pati. 
Po tych słowach rozniósł się odgłos strzału, a głowa bestii została w połowie zniszczona. Zielone soki rozlały się po podłodze plamiąc przy okazji wszystko co znajdowało się w pobliżu. Rajmund wiedział jednak, że to za mało, aby zabić Neonela, a więc schował giwerę i zastąpił ją sztyletem. Jego ostrze było białe i lekko połyskiwało złotym blaskiem. Znalazł miejsce, w którym powinno znajdować się epicentrum duszy, a następnie je przebił. W ten sposób zniszczył demona. Cios prosto w klatkę piersiową. 
- Teraz grasz tego dobrego?- Dion w końcu wyszedł z kąta, udało mu się nawet podnieść, aczkolwiek stał oparty o ławkę. Rajmund nie zwracał na niego uwagi, nawet nie odpowiedział, jedynie podszedł do duszy i wziął ją na ręce.- Słuchaj... nie zamierzam ci dziękować. 
- Wyglądasz jak gówno.- stwierdził demon po spojrzeniu na anioła. Skierował się w stronę wyjścia niosąc nieprzytomną dziewczynę. Kiedy jednak znalazł się obok blondyna, przystanął. Spoglądał cały czas przed siebie.- Uratowałem ją, nie ciebie. Gdyby jej tutaj nie było, zginąłbyś, a ja bym nie kiwnął palcem. Więc nigdy nie nazywaj mnie dobrym.   
Dion nie odpowiedział, wbił wzrok w Rajmunda i przełknął ciężko ślinę. Widział w nim pełnię mroku, której nie dało się uleczyć. Nie trwało długo, aż ciemnowłosy opuścił kaplicę wraz z Pati, pozostawiając anioła samemu sobie. Ten wiedział, że nie może zwrócić duszy niebu, było już za późno. Zastanawiał się jednak cały czas nad tym co tak naprawdę pokonało Neonela. Wzrokiem podążył w stronę miejsca gdzie powinien leżeć pergamin, jednak poza pustym opakowaniem niczego nie było. 
Rajmund zaniósł dziewczynę w bezpieczne miejscu. Niewielki pokój pomalowany na czerwono z białym sufitem, małe łóżko pod oknem, stoliczek z paroma wiklinowymi krzesłami i nieduża komoda. Wydawało się, że to kolejny, ale tym razem tani hotel. Można było zgadywać. Pati leżała w dalszym ciągu nieprzytomna, a demon nie wiedział jak jej pomóc. Spodziewał się, że Neonel nią nieźle sponiewierał, ale nie, że aż tak bardzo. Siedział na krześle obserwując kawałek papieru jaki znalazł na podłodze w kaplicy. Zastanawiał się co oznaczają symbole, nie znał ów języka i jedyna osoba, która miała jakieś większe pojęcie to Pati. Domyślał się, że to jej zwój dusz, który otwiera wiele możliwości. Zaklęcie jakie w nim tkwiło mogło zmienić ciemnowłosą w coś co przypominało bardziej Rajmunda.
Brwi nieprzytomnej drgnęły, a za moment i uniosły powieki. Dziewczyna spojrzała w górę nie wiedząc czy dalej istnieje, czy może to następny świat. Pamiętała jednak, że nic po ostatecznym unicestwieniu nie istnieje. Zerknęła w bok i dostrzegła Rajmunda, który bawił się jej zwojem. Momentalnie podniosła się do siadu i wyrwała swoją własność.
- Nie baw się tym!
Rajmund uniósł lekko brew widząc jej zaborcze zachowanie. Westchnął ciężko i podniósł się z krzesła, podszedł do okna i odsłonił lekko zasłonkę, gdyż widok na świat był wcześniej odcięty. Na dworze było pół jasno, jakby co dopiero słońce wstawało.
- Powinnaś raczej podziękować za uratowanie ci tyłka i zabranie tej rzeczy.- stwierdził przyglądając się pustej ulicy. Na dworze było cicho, zupełnie jakby żaden człowiek tu nie mieszkał. To jednak było zrozumiałe o tak wczesnej porze. Naprzeciw budynku w jakim się znajdowali był niewielki plac zabaw.- Zniszczyłem drania.
- Nie będę ci za to dziękować.- stwierdziła zwijając pergamin, a następnie odłożyła go na stolik. Rajmund prychnął pod nosem, odwrócił w jej stronę ze skrzyżowanymi rękoma. Pati wyglądała na poważną.- Nie uratowałeś mnie bo chciałeś, ty po prostu musisz.
- A co to za różnica?
- Ogromna.- stwierdziła marszcząc lekko brwi. Zajęła się swoimi roztrzepanymi włosami, a gdy skończyła je układać, podniosła się z łóżka. Schowała tym razem zwój do kieszeni.- Wiem, że nie mogę oczekiwać po tobie żadnego wsparcia, czy liczyć iż się mną przejmujesz. Tak od serca. Dlatego nie będę ci dziękować.
- Demony nie posiadają serca.- Rajmund ściągnął brwi i zasłonił ponownie okno. W pomieszczeniu i tak było wystarczająco widno, aby zorientować co gdzie się znajduje. Z miną oburzonego panicza podszedł do drzwi wyjściowych i złapał za klamkę.- Nie ma sensu tu dalej tkwić, skoro się obudziłaś i widzę, że jest lepiej. Wyruszamy. Tym razem jestem pewny, że Lilith szykuje nam coś ekstra.
- Uważaj bo może następnym razem nie podołasz.- Pati uśmiechnęła się wrednie, a jej oczy wyrażały coś czego nigdy przedtem w nich nie było. Rajmund patrząc na nią rozumiał, że coś w niej zachodzi. Spodziewał się zmian, ale nie takich szybkich.- Co z Dionem?
- A co mnie on obchodzi?
Rajmund wyszedł i trzasnął drzwiami. Ciemnowłosa pokręciła głową, spojrzała w kierunku okna, a w jej myślach pojawił się obraz. Wspomnienia tego jak uciekała przed Neonelem wcale nie przytłaczały, ale o dziwo hartowały. Wiedziała, że musi być o wiele silniejsza. Czuła, że może więcej. W końcu udało jej się chociaż raz obronić, mimo, że nie wiedziała jak do tego doszło i dlaczego pergamin zadziałał. Musiała odkryć siłę, która wtedy wydobyła się z zapisków.
Wyszła z pokoju mając nadzieję, że demon nie odszedł za daleko, bieganie za nim nie należało do przyjemności. Wiedziała, że ten jest na nią zły o coś tak banalnego, ale pamiętała, że jest niesamowicie dziecinny i niedorzeczny. Krótkim korytarzem wybiegła na malutką recepcję, gdzie za kontuarem stał starszy pan. Znała jego twarz, dlatego zatrzymała się niczym skamieniała. Ciemne oczy wbite w jego siwe włosy napawały nostalgią.
- Profesor...- szepnęła, a jej ciało zadrżało. Starszy mężczyzna niegdyś wykładał na jej uniwersytecie, ale szybko przeszedł na emeryturę. Zastanawiała się czy jeszcze o niej pamiętają bliscy. Słysząc wołanie zza drzwi wyjściowych, ocknęła się.- Idę...
Ciężko było się oderwać od kogoś znajomego, chociaż do końca dobrze się tej osoby nie znało. Postanowiła unikać więcej takich sytuacji, aby się nie rozpraszać, nie potrzebowała tego. Już jakiś czas temu pogodziła się ze stratą ukochanych i nie chciała więcej rozgrzebywać ran, dlatego czym prędzej dogoniła Rajmunda. Mężczyzna czekał na nią przed wejściem do niewielkiego pensjonatu.
- Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha.- stwierdził z lekko uniesioną brwią. Pati wzruszyła ramionami, a następnie ruszyła przed siebie. Demon podrapał się po głowie i obejrzał w tył.- Dziwne.
- Idziesz czy mam cię zostawić z tyłu?!

C.D.N.            

niedziela, 26 maja 2013

"Wiara"

"Wiara"

Nigdy tak naprawdę nie wierzyłam w Boga, ale bowiem jak można wierzyć w kogoś, kogo się nie widziało nigdy. Wszystko co mam, a raczej miałam- zawdzięczam rodzicom. To im będę dziękowała za swoje istnienie przez wieki. Mam nadzieję, że kiedy umrą, będę mogła ich ponownie spotkać. 
Wszyscy znajomi wiecznie mi wypominali tego, że nie chodzę do kościoła na msze. To, że mam chrzest to tylko sprawka nalegającej babki. Moja rodzina więc do religijnych nie należała. Zostałam w taki sposób wychowana, ale także sama potrafię trzeźwo ocenić sytuację. Nawet teraz będąc duchem nie zamierzam zmienić zdania, póki go nie zobaczę. 
Jeśli ma zamiar mnie za to ukarać, proszę bardzo. Wtedy to będzie oznaczało, że naprawdę istnieje. 

Ból jaki odczuła był nie do opisania, zupełnie jakby naraz roztrzaskano jej wszystkie kości. Nie mogła już drugi raz umrzeć, ale to nie oznaczało, że od razu podniosła się i wstała, biegnąc dalej. Leżała, a do tego nie mogła ruszyć nawet palcem. Jakby niewidzialna siła przygniatała ją do podłoża, albo grawitacja podwoiła swoje siły. Nie chodziło tutaj już nawet o ból, ale o sam paraliżujący szok. Skoczyła przez okno prosto na beton, a jej prześladowca na pewno nie odpuści. 
Wyłożona na brzuchu starała się wziąć w garść, jednakowoż było to nieziemsko trudne. Z chwili na chwilę ból rzeczywiście odchodził, a świadomość powracała, gdy ciemne oczy obserwowały drzewo jakie rosło tuż obok niej. 
Zacisnęła zęby, aż siłą wywołała drżenie palców u lewej ręki, wyciągniętej przed siebie. Niezdarnie palce zginały się, przez co kości trzeszczały. Zrobiła się nawet czerwona na policzkach. Ludzie przechodzący obok niej, chcący się dostać do hotelu gdyż schody znajdowały się za nią, nie mogli jej zauważyć. Nikt więc nie pomagał, a napastnik w każdej chwili mógł się ukazać. Sytuacja była niezbyt sprzyjająca. 
Przełknęła ciężko ślinę, a paznokciami zadrapała chodnik. Starała się poruszyć całym ciałem, aż nogi drgnęły wywołując nieprzyjemny przy tym odgłos. Zdawało się jakby kości i stawy powracały na swoje miejsce. 
W tym momencie kiedy starała się pozbierać, nieprzyjaciel znajdujący się dalej w pokoju, obserwował co się stało z okna. Widział więc, że jego ofiara jest bezbronna, ale nie mógł w ciele człowieka wyskoczyć. To nie znaczyło, że dbał o życie starszego mężczyzny. Warknął pod nosem i uderzył pięścią w brązową, drewnianą futrynę. Wiedział, że jeżeli zejdzie to nadzieje się na Rajmunda, który miał być zajęty przez recepcjonistkę. Któż jednak mógł przypuszczać, że w jej ciele znajduje się jego kompan, także demon. Musiał znaleźć tylne wyjście, które nie znajdowało się w obszarze głównego holu. 
Kiedy Pati była wstanie podnieść łydkę, mogła uznać to za dobry znak. Ciało powracało do normalności, a rękoma podparła się o chodnik. Nie miała o dziwo żadnych zadrapań, czy otwartych ran, poza tą jaka doprowadziła ją ku śmierci. Dalej była nieco rozchwiana, ale też świadoma tego, że grozi jej niebezpieczeństwo, a więc powinna jak najszybciej powrócić do pełni sił. 
Już znajdowała się na kolanach, kiedy ręce zaczęły drżeć, aż zagryzła dolną wargę nie mogąc tego opanować. Zacisnęła powieki wmawiając sobie, że jeśli zaraz nie podniesie swojego ciała, zarżną ją. Nie poddając się brnęła dalej, a mimo drżących rąk starała się podnieść. Już siedziała na kolanach, już jedną nogę wysunęła i podpierała się, aż wreszcie z drżącym kolanem podniosła i stanęła na nogach. Uśmiechnęła się do siebie, wzięła wdech, a to wszystko z uniesioną ku niebu twarzą. Słońce oświetlało jej pobladłe lico. 
- Ok Pati, jesteś najlepsza.- sama siebie pochwalając, zacisnęła dłonie i idąc niczym żywy trup, doszła za róg gdzie za chwilę z wejścia hotelu nie było jej widać, gdyż zniknęła za wysokim murem, który odgradzał teren. Miała mało czasu, a bieganie nie było jej dane, bowiem z tak drżącymi kolanami mogła się tylko wywrócić.- Nie złapie mnie, na pewno nie złapie. Gdzie podziewa się Rajmund?
Ogarnęła ją złość, ponownie wzburzał ją jej kompan. Wiedziała, że ta droga rozsiana była samymi niebezpieczeństwami, a owładnięcie bólem opanowała do perfekcji. Czasami jednak mogła po prostu się zdenerwować. Nie narzekała od jakiegoś czasu na to, że jest poturbowana.
Rajmund natomiast miał nieco inny problem, ale bowiem kiedy Pati próbowała się bronić przed napastnikiem, ten miał na karku natrętnego Sukuba. Widział w blond recepcjonistce demona, bowiem nie dało się tego przed drugim demonem zakamuflować. Nie bacząc na to, że ludzie są w holu, wyciągnął spod płaszcza giwery. Wokół na gwałt zrobiło się zamieszanie, ktoś pisnął, ktoś zaczął uciekać i wołać policję. Recepcjonistka uśmiechnęła się kącikiem ust i pokręciła głową. Jej oczy okazywały rozbawienie, zło, wrogość. Takie ciało musiało najbardziej odpowiadać demonowi, który mamił swe ofiary namiętnością i doznaniami seksualnymi. 
- Widzę, że Lilith nie próżnuje z czasem. Myślałem, że wykaże się większym pomyślunkiem i wyśle kogoś silnego. Chyba przestała mnie doceniać.- Rajmund stał w bezruchu z wyciągniętą bronią, na celowniku miał blondynkę i nie baczył, że może ją zabić. Miał w głowie tylko likwidacje zła jakie w niej się kryło.- Teraz nagle chcesz mnie wydymać?
- Rajmund, jak zawsze pewny siebie.- kobieta odgarnęła kosmyk włosów za ucho, wydawało się jakby po przejęciu jej ciała przez sukuba, nagle stała się jeszcze bardziej uwodzicielska. Oparła się o ladę, a jej dekolt wspaniale ukazywał jędrne piersi.- Z chęcią bym cię wydymała, gdybyś chciał odłożyć broń.
- A ty w najlepszym momencie oderwałabyś mi łeb? Wybacz, ale nie skorzystam. Poza tym nie gustuje w końskich kopytach.- ciemnowłosy uśmiechnął się kpiąco, gdyż pamiętał jej prawdziwą postać. Sukuby, piękne demony na końskich nogach, które emanowały seksem.- A ty w demonach. 
- Tobą jestem szczególnie zainteresowana.- wymruczała niczym kocica, po czym przeskoczyła przez kontuar. Poprawiła swoją granatową, obcisłą spódnicę, a guziki koszuli zaczęła pomału rozpinać. Jej kroki prowadziły ku Rajmundowi.- Nie udawaj cnotliwego. Wiem, że kręcą cię blondynki. 
Rajmund przyglądał się jej piersiom, które teraz zasłaniał jedynie biały stanik. Musiał przyznać, że ciało recepcjonistki było piękne. Wydawał się być przez chwilę zainteresowany, przez co sukub stawał się być pewniejszy siebie. Zbliżyła się do ciemnowłosego i zaczepiła palcami o skórzany kołnierz płaszcza. 
- Przejrzałaś mnie na wylot.
- To moja praca, wiedzieć wszystko o mężczyźnie, którego chcę wydymać.- zaczęła powoli rozpinać jego płaszcz, a Rajmund jedynie stał obserwując co ta czyni. Ręce dalej miał wyciągnięte do przodu, broń gotowa do odpalenia. Nie wiadomo co kryło się w jego głowie.-Może być nam bardzo dobrze.
- Będzie.- rzekł i opuścił ręce, wydawało się, że połknął przynętę. Blondynka zadowolona z siebie dobierała się do niego dalej poprzez rozpinanie płaszcza, kiedy straciła zupełnie czujność. Nawet nie zauważyła kiedy Rajmund szybkim ruchem przytknął lufę do jej skroni i odpalił, przez co głowa eksplodowała plamiąc jego ubranie.- Najlepiej jest mi gdy morduję demony. 
Rzekł z uśmiechem psychopaty kiedy ciało recepcjonistki padło na czerwony dywan. Krew zlewała się z barwą materiału, a zadowolony ciemnowłosy ruszył do wyjścia. Tam zaobserwował, że wyczuwa obecność swojego ducha, gdzieś niedaleko stąd. Miał wrażenie, że Pati jest w niebezpieczeństwie.
Ciemnowłosa przedzierała się powoli przez miasto, szła chodnikiem, mijała domy, sklepy i ulice, aż wpadła na pomysł, aby schować się na cmentarzu. Nie wiedząc czemu akurat tam nogi ją pognały, chociaż tak naprawdę przez cały czas nie patrzyła gdzie zmierza. Przeszła wielką, żelazną, czarną bramę i główną aleją w górę. Cmentarz był ogromny, a co drugi pomnik większy, wszędzie rosły drzewa i krzewy. Każda rodzina chciała się pochwalić na co ich stać. Sama nie interesowała się tym gdzie i jak ją pochowali. 
W końcu dotarła do niewielkiej kapliczki. Ściany były beżowe, dach czarny, spadzisty, a drzwi szeroko otwarte jakby ktoś zapraszał do środka. Miała nadzieję, że będąc w świętym miejscu poczuje jakąś łaskę, pewność siebie, szczęście i nadzieję, ale dalej była poturbowaną duszyczką. Bała się. 
Nikogo nie było, weszła więc pewnie do środka. Czuła się nie na miejscu, niczym nieproszony gość, a kiedy spojrzała w kierunku ołtarza, wzdrygnęła się. Jezus wisiał przybity do krzyża co zawsze zdawało jej się makabryczne. Nie rozumiała jak można pasjonować się cierpieniem jakiegoś człowieka. 
Brązowe ławki ustawione były w rządkach, których było osiem. Nie chciało jej się liczyć ilu ludzi by się tutaj zmieściło. W oknach widniały witraże, a lampy przywieszone do sufitu, zwisające na długich łańcuchach w dół, oświetlały pomieszczenie. Spojrzała w górę, sufit bardzo wysoki, miała wrażenie, że mógłby równie dobrze być podłogą, gdyż wyłożony jakby podestem, idealnie prosty. Podparła się o ławkę, udało jej się to za pierwszym razem, gdyż emocje w niej szalały. Pozostało jej tylko czekać na Rajmunda, albo napastnika. Nie mogła wiecznie uciekać, musiała czemuś stawić czoła. 
Usiadła na ławce, pierwszy raz na czymś co nie jest podłogą. Dawniej takie doznanie napawałoby ją radością, ekscytacją, ale teraz to jakby normalność. Nie była wstanie podziwiać obrazów przybitych do żółtych ścian, ale jak zawsze księży stać było na luksusy. Na pewno wiele złota kryło się za ołtarzem w postaci kielichów, świeczników. 
Usłyszała tupot, zamknęła oczy, ktoś stał w wejściu. Zlękniona podniosła się w górę, obróciła w tył i doznała szoku. Nie spodziewała się ujrzeć, akurat tej osoby. Ubrany w długi, czarny płaszcz, z bujną blond czupryną i pełnym radości spojrzeniem. Dion.
- Co... jak to...- wydukała z siebie, zamrugała szybko oczami i przetarła oczy. Nie wierzyła w to co widziała. Za moment znów się mu przyglądała.- Dion! 
Echo kaplicy rozniosło jej głos, a anioł ukłonił się nisko z radosnym uśmiechem. Dokładnie go pamiętała. Zdziwiona jego przybyciem nie wiedziała co o tej sytuacji myśleć. Jeszcze tak niedawno uciekała z demonem od niego, aby uniknąć pójścia do nieba. Mężczyzna o piaskowych włosach nie wyglądał jednak na obrażonego. Wszedł głębiej do kaplicy, jego kroki były swobodne, pewne, kierowane w stronę duszy. 
- Widzę, że udało ci się urwać od demona. Cieszy mnie to.- rzekł, ale kiedy spostrzegł iż ciemnowłosa zaciska dłonie i okazuje przestrach, zatrzymał się w połowie drogi. Nie mógł czytać w jej myślach jak Rajmund.- Coś widzę, że masz kłopoty. Nadal chętna do odesłania? 
- Nie.- odpowiedziała szczerze, po raz pierwszy miała wrażenie, że jest pewna wyboru. Widziała na twarzy Diona zdziwienie.- Ja mam tutaj pewną misję... 
- Jaką misje może mieć zwykły duch?- Dion nie rozumiał jej wyboru, a jako anioł nie mógł robić niczego na siłę. Ruszył z miejsca i podszedł do niej tak blisko jak tylko zdołał. Zatrzymał się gdy ciemnowłosa zrobiła krok w tył, a dzieliła ich odległość wyciągniętej ręki.- Nie zrobię ci krzywdy. 
- Ostatnio nie mogę nikomu ufać.- stwierdziła starając się nie okazywać emocji. Aniołom także nie mogła zaufać mimo, iż powinny chcieć czynić tylko dobro.- Mam na pieńsku z demonami. 
- Czuję, że odesłanie ciebie będzie i tak niemożliwe. Coś się w tobie zmieniło, coś niedobrego.- stwierdził i wyciągnął ku niej rękę.- Podaj mi na chwilę dłoń. 
- Dlaczego?- zdziwiona uniosła brwi, a widząc jego radosne i pocieszające spojrzenie, podała mu ją. Blondyn objął ją własnymi rękoma, czuł duszy zimno samemu posiadając o dziwo ciepłe ciało. Pati czuła energie, która opływała go i nie było to nieprzyjemne jak w przypadku Rajmunda.- Nie mów, że chcesz mnie po prostu pomacać.
- Jestem aniołem, nie posiadam popędu.- stwierdził i zamknął oczy jakby chcąc wyczytać cokolwiek z ręki dziewczyny. Ta obserwując dokładnie jego poczynania, z chwili na chwilę stawała się niepewna.- Kobieta z lodu? 
- Skąd wiesz?!- wyrwała rękę z jego uścisku, a następnie cofnęła w tył. Widocznie anioł musiał grzebać w pamięci.- Nic ci do niej. 
- Pati...- zaczął, ale przerwał im odgłos głośnego trzaskania drzwiami od kaplicy, jakby silny wiatr nimi rzucił. Światło zgasło, a temperatura opadła. Anioł już wiedział, że na świętą ziemię wstąpił demon. Spodziewał się jednak widoku długowłosego mężczyzny w czerwonym płaszczu.- A ty kim jesteś?
Przy wejściu za zatrzaśniętymi drzwiami stał mężczyzna, którego ciemnowłosa już poznała wcześniej i który na pewno pragnął dokończyć swego dzieła. Podeszła o dziwo bliżej blondyna i złapała jego rękę. Sama nie mogła stawić czoła demonowi, gdyż nie posiadała żadnej przydatnej zdolności. Czuła się wyjątkowo słaba i bezbronna. 
- On chce mnie zniszczyć.- wiedziała, że użycie słowa "zabić" byłoby niewskazane. Jak dawniej rzekł Rajmund "duszę można zniszczyć". Dion zerknął na dziewczynę, kiwnął porozumiewawczo głową, nie mógł jej tak zostawić.
- Dlaczego nie dziwi mnie tutaj widok anioła? Kolejny bezsensowny bohater.- demon dalej tkwił w tym samym ciele, aczkolwiek wiedział, że mierząc się z Dionem nie ma w ten sposób żadnych szans.- Pozwól mi się przygotować. Panie, zakryjcie oczy.
Po tych słowach mężczyzna pochylił się do przodu, w dół, a następnie jego kręgosłup zaczął się poruszać. Zupełnie jakby jakiś wąż pełznął pod koszulą, a następnie ta rozerwała się gdyż ostre kolce ją przedziurawiły. Skóra rozchodziła się na boki całkowicie odrzucana, a demon wychodził zabijając swój inkubator. Zupełnie jakby ktoś zamek błyskawiczny rozpiął na kręgosłupie. 
Demon wychodził powoli, a z chwili na chwilę ukazywał coraz to więcej obślizgłego ciała, które splamione było czymś przypominające przezroczystą błonę, cieknącą i niesamowicie cuchnącą. Na plecach znajdował się rząd czarnych, ostrych kolców, pazury u rąk i stóp. Rząd zębisk niczym u rekina  oczy jak u ryby, antracytowa skóra porośnięta dziwnymi bąblami i łuskami. Nie był to najwspanialszy widok. 
- O rany, aleś ty brzydki.- Dion zakrył swój nos, a dziewczyna już dawno ręką zasłaniała oczy. Miała wrażenie, że to gorszy potwór od poprzedniego.- Nie masz powodzenia wśród pań, co?
- U chłopców takich jak ty lepsze.- demon o dziwo mówił wyraźnie przez swoje wielkie zębiska, aż dziw, że mieścił się w ciele człowieka. Był większy niż Dion o jakieś dwadzieścia centymetrów, a do tego miał nienaturalnie długie ramiona, które nawet kiedy stał prosto, dotykały ziemi.- Dawno nie zabiłem anioła. 
- Pati odsuń się.- Dion ponownie spojrzał na ciemnowłosą, która kiwnęła lekko głową. Żałowała, że demon przeszkodził im akurat w momencie kiedy blondyn miał jej powiedzieć coś o kobiecie z lodu. Jeśli oboje przeżyją, możliwe, że będą mieli okazje.- Nie wyschniesz zbytnio? 
- Nie jestem rybą.- słowa demona jednak sprzeczały się z jego wyglądem. Pozory jednak mogły mylić. Uniósł łapę w górę, a następnie uderzył o marmurową posadzkę. Nagle spod anioła wyrosły kolce, a ten cudem wzbił się wysoko w powietrze unikając przebicia. Skoczył na pobliską ławkę, która zatrzeszczała pod nim.- Widzę, że reakcje masz niezłe. 
- Zaraz pokażę ci co mam niezłe. 

C.D.N.