News!

Blog zawiera treści nawiązujące do przemocy!
Chcesz być na bieżąco? Polub dziennik ducha na Facebooku i dołącz do obserwatorów :) To nic trudnego!

niedziela, 26 maja 2013

"Wiara"

"Wiara"

Nigdy tak naprawdę nie wierzyłam w Boga, ale bowiem jak można wierzyć w kogoś, kogo się nie widziało nigdy. Wszystko co mam, a raczej miałam- zawdzięczam rodzicom. To im będę dziękowała za swoje istnienie przez wieki. Mam nadzieję, że kiedy umrą, będę mogła ich ponownie spotkać. 
Wszyscy znajomi wiecznie mi wypominali tego, że nie chodzę do kościoła na msze. To, że mam chrzest to tylko sprawka nalegającej babki. Moja rodzina więc do religijnych nie należała. Zostałam w taki sposób wychowana, ale także sama potrafię trzeźwo ocenić sytuację. Nawet teraz będąc duchem nie zamierzam zmienić zdania, póki go nie zobaczę. 
Jeśli ma zamiar mnie za to ukarać, proszę bardzo. Wtedy to będzie oznaczało, że naprawdę istnieje. 

Ból jaki odczuła był nie do opisania, zupełnie jakby naraz roztrzaskano jej wszystkie kości. Nie mogła już drugi raz umrzeć, ale to nie oznaczało, że od razu podniosła się i wstała, biegnąc dalej. Leżała, a do tego nie mogła ruszyć nawet palcem. Jakby niewidzialna siła przygniatała ją do podłoża, albo grawitacja podwoiła swoje siły. Nie chodziło tutaj już nawet o ból, ale o sam paraliżujący szok. Skoczyła przez okno prosto na beton, a jej prześladowca na pewno nie odpuści. 
Wyłożona na brzuchu starała się wziąć w garść, jednakowoż było to nieziemsko trudne. Z chwili na chwilę ból rzeczywiście odchodził, a świadomość powracała, gdy ciemne oczy obserwowały drzewo jakie rosło tuż obok niej. 
Zacisnęła zęby, aż siłą wywołała drżenie palców u lewej ręki, wyciągniętej przed siebie. Niezdarnie palce zginały się, przez co kości trzeszczały. Zrobiła się nawet czerwona na policzkach. Ludzie przechodzący obok niej, chcący się dostać do hotelu gdyż schody znajdowały się za nią, nie mogli jej zauważyć. Nikt więc nie pomagał, a napastnik w każdej chwili mógł się ukazać. Sytuacja była niezbyt sprzyjająca. 
Przełknęła ciężko ślinę, a paznokciami zadrapała chodnik. Starała się poruszyć całym ciałem, aż nogi drgnęły wywołując nieprzyjemny przy tym odgłos. Zdawało się jakby kości i stawy powracały na swoje miejsce. 
W tym momencie kiedy starała się pozbierać, nieprzyjaciel znajdujący się dalej w pokoju, obserwował co się stało z okna. Widział więc, że jego ofiara jest bezbronna, ale nie mógł w ciele człowieka wyskoczyć. To nie znaczyło, że dbał o życie starszego mężczyzny. Warknął pod nosem i uderzył pięścią w brązową, drewnianą futrynę. Wiedział, że jeżeli zejdzie to nadzieje się na Rajmunda, który miał być zajęty przez recepcjonistkę. Któż jednak mógł przypuszczać, że w jej ciele znajduje się jego kompan, także demon. Musiał znaleźć tylne wyjście, które nie znajdowało się w obszarze głównego holu. 
Kiedy Pati była wstanie podnieść łydkę, mogła uznać to za dobry znak. Ciało powracało do normalności, a rękoma podparła się o chodnik. Nie miała o dziwo żadnych zadrapań, czy otwartych ran, poza tą jaka doprowadziła ją ku śmierci. Dalej była nieco rozchwiana, ale też świadoma tego, że grozi jej niebezpieczeństwo, a więc powinna jak najszybciej powrócić do pełni sił. 
Już znajdowała się na kolanach, kiedy ręce zaczęły drżeć, aż zagryzła dolną wargę nie mogąc tego opanować. Zacisnęła powieki wmawiając sobie, że jeśli zaraz nie podniesie swojego ciała, zarżną ją. Nie poddając się brnęła dalej, a mimo drżących rąk starała się podnieść. Już siedziała na kolanach, już jedną nogę wysunęła i podpierała się, aż wreszcie z drżącym kolanem podniosła i stanęła na nogach. Uśmiechnęła się do siebie, wzięła wdech, a to wszystko z uniesioną ku niebu twarzą. Słońce oświetlało jej pobladłe lico. 
- Ok Pati, jesteś najlepsza.- sama siebie pochwalając, zacisnęła dłonie i idąc niczym żywy trup, doszła za róg gdzie za chwilę z wejścia hotelu nie było jej widać, gdyż zniknęła za wysokim murem, który odgradzał teren. Miała mało czasu, a bieganie nie było jej dane, bowiem z tak drżącymi kolanami mogła się tylko wywrócić.- Nie złapie mnie, na pewno nie złapie. Gdzie podziewa się Rajmund?
Ogarnęła ją złość, ponownie wzburzał ją jej kompan. Wiedziała, że ta droga rozsiana była samymi niebezpieczeństwami, a owładnięcie bólem opanowała do perfekcji. Czasami jednak mogła po prostu się zdenerwować. Nie narzekała od jakiegoś czasu na to, że jest poturbowana.
Rajmund natomiast miał nieco inny problem, ale bowiem kiedy Pati próbowała się bronić przed napastnikiem, ten miał na karku natrętnego Sukuba. Widział w blond recepcjonistce demona, bowiem nie dało się tego przed drugim demonem zakamuflować. Nie bacząc na to, że ludzie są w holu, wyciągnął spod płaszcza giwery. Wokół na gwałt zrobiło się zamieszanie, ktoś pisnął, ktoś zaczął uciekać i wołać policję. Recepcjonistka uśmiechnęła się kącikiem ust i pokręciła głową. Jej oczy okazywały rozbawienie, zło, wrogość. Takie ciało musiało najbardziej odpowiadać demonowi, który mamił swe ofiary namiętnością i doznaniami seksualnymi. 
- Widzę, że Lilith nie próżnuje z czasem. Myślałem, że wykaże się większym pomyślunkiem i wyśle kogoś silnego. Chyba przestała mnie doceniać.- Rajmund stał w bezruchu z wyciągniętą bronią, na celowniku miał blondynkę i nie baczył, że może ją zabić. Miał w głowie tylko likwidacje zła jakie w niej się kryło.- Teraz nagle chcesz mnie wydymać?
- Rajmund, jak zawsze pewny siebie.- kobieta odgarnęła kosmyk włosów za ucho, wydawało się jakby po przejęciu jej ciała przez sukuba, nagle stała się jeszcze bardziej uwodzicielska. Oparła się o ladę, a jej dekolt wspaniale ukazywał jędrne piersi.- Z chęcią bym cię wydymała, gdybyś chciał odłożyć broń.
- A ty w najlepszym momencie oderwałabyś mi łeb? Wybacz, ale nie skorzystam. Poza tym nie gustuje w końskich kopytach.- ciemnowłosy uśmiechnął się kpiąco, gdyż pamiętał jej prawdziwą postać. Sukuby, piękne demony na końskich nogach, które emanowały seksem.- A ty w demonach. 
- Tobą jestem szczególnie zainteresowana.- wymruczała niczym kocica, po czym przeskoczyła przez kontuar. Poprawiła swoją granatową, obcisłą spódnicę, a guziki koszuli zaczęła pomału rozpinać. Jej kroki prowadziły ku Rajmundowi.- Nie udawaj cnotliwego. Wiem, że kręcą cię blondynki. 
Rajmund przyglądał się jej piersiom, które teraz zasłaniał jedynie biały stanik. Musiał przyznać, że ciało recepcjonistki było piękne. Wydawał się być przez chwilę zainteresowany, przez co sukub stawał się być pewniejszy siebie. Zbliżyła się do ciemnowłosego i zaczepiła palcami o skórzany kołnierz płaszcza. 
- Przejrzałaś mnie na wylot.
- To moja praca, wiedzieć wszystko o mężczyźnie, którego chcę wydymać.- zaczęła powoli rozpinać jego płaszcz, a Rajmund jedynie stał obserwując co ta czyni. Ręce dalej miał wyciągnięte do przodu, broń gotowa do odpalenia. Nie wiadomo co kryło się w jego głowie.-Może być nam bardzo dobrze.
- Będzie.- rzekł i opuścił ręce, wydawało się, że połknął przynętę. Blondynka zadowolona z siebie dobierała się do niego dalej poprzez rozpinanie płaszcza, kiedy straciła zupełnie czujność. Nawet nie zauważyła kiedy Rajmund szybkim ruchem przytknął lufę do jej skroni i odpalił, przez co głowa eksplodowała plamiąc jego ubranie.- Najlepiej jest mi gdy morduję demony. 
Rzekł z uśmiechem psychopaty kiedy ciało recepcjonistki padło na czerwony dywan. Krew zlewała się z barwą materiału, a zadowolony ciemnowłosy ruszył do wyjścia. Tam zaobserwował, że wyczuwa obecność swojego ducha, gdzieś niedaleko stąd. Miał wrażenie, że Pati jest w niebezpieczeństwie.
Ciemnowłosa przedzierała się powoli przez miasto, szła chodnikiem, mijała domy, sklepy i ulice, aż wpadła na pomysł, aby schować się na cmentarzu. Nie wiedząc czemu akurat tam nogi ją pognały, chociaż tak naprawdę przez cały czas nie patrzyła gdzie zmierza. Przeszła wielką, żelazną, czarną bramę i główną aleją w górę. Cmentarz był ogromny, a co drugi pomnik większy, wszędzie rosły drzewa i krzewy. Każda rodzina chciała się pochwalić na co ich stać. Sama nie interesowała się tym gdzie i jak ją pochowali. 
W końcu dotarła do niewielkiej kapliczki. Ściany były beżowe, dach czarny, spadzisty, a drzwi szeroko otwarte jakby ktoś zapraszał do środka. Miała nadzieję, że będąc w świętym miejscu poczuje jakąś łaskę, pewność siebie, szczęście i nadzieję, ale dalej była poturbowaną duszyczką. Bała się. 
Nikogo nie było, weszła więc pewnie do środka. Czuła się nie na miejscu, niczym nieproszony gość, a kiedy spojrzała w kierunku ołtarza, wzdrygnęła się. Jezus wisiał przybity do krzyża co zawsze zdawało jej się makabryczne. Nie rozumiała jak można pasjonować się cierpieniem jakiegoś człowieka. 
Brązowe ławki ustawione były w rządkach, których było osiem. Nie chciało jej się liczyć ilu ludzi by się tutaj zmieściło. W oknach widniały witraże, a lampy przywieszone do sufitu, zwisające na długich łańcuchach w dół, oświetlały pomieszczenie. Spojrzała w górę, sufit bardzo wysoki, miała wrażenie, że mógłby równie dobrze być podłogą, gdyż wyłożony jakby podestem, idealnie prosty. Podparła się o ławkę, udało jej się to za pierwszym razem, gdyż emocje w niej szalały. Pozostało jej tylko czekać na Rajmunda, albo napastnika. Nie mogła wiecznie uciekać, musiała czemuś stawić czoła. 
Usiadła na ławce, pierwszy raz na czymś co nie jest podłogą. Dawniej takie doznanie napawałoby ją radością, ekscytacją, ale teraz to jakby normalność. Nie była wstanie podziwiać obrazów przybitych do żółtych ścian, ale jak zawsze księży stać było na luksusy. Na pewno wiele złota kryło się za ołtarzem w postaci kielichów, świeczników. 
Usłyszała tupot, zamknęła oczy, ktoś stał w wejściu. Zlękniona podniosła się w górę, obróciła w tył i doznała szoku. Nie spodziewała się ujrzeć, akurat tej osoby. Ubrany w długi, czarny płaszcz, z bujną blond czupryną i pełnym radości spojrzeniem. Dion.
- Co... jak to...- wydukała z siebie, zamrugała szybko oczami i przetarła oczy. Nie wierzyła w to co widziała. Za moment znów się mu przyglądała.- Dion! 
Echo kaplicy rozniosło jej głos, a anioł ukłonił się nisko z radosnym uśmiechem. Dokładnie go pamiętała. Zdziwiona jego przybyciem nie wiedziała co o tej sytuacji myśleć. Jeszcze tak niedawno uciekała z demonem od niego, aby uniknąć pójścia do nieba. Mężczyzna o piaskowych włosach nie wyglądał jednak na obrażonego. Wszedł głębiej do kaplicy, jego kroki były swobodne, pewne, kierowane w stronę duszy. 
- Widzę, że udało ci się urwać od demona. Cieszy mnie to.- rzekł, ale kiedy spostrzegł iż ciemnowłosa zaciska dłonie i okazuje przestrach, zatrzymał się w połowie drogi. Nie mógł czytać w jej myślach jak Rajmund.- Coś widzę, że masz kłopoty. Nadal chętna do odesłania? 
- Nie.- odpowiedziała szczerze, po raz pierwszy miała wrażenie, że jest pewna wyboru. Widziała na twarzy Diona zdziwienie.- Ja mam tutaj pewną misję... 
- Jaką misje może mieć zwykły duch?- Dion nie rozumiał jej wyboru, a jako anioł nie mógł robić niczego na siłę. Ruszył z miejsca i podszedł do niej tak blisko jak tylko zdołał. Zatrzymał się gdy ciemnowłosa zrobiła krok w tył, a dzieliła ich odległość wyciągniętej ręki.- Nie zrobię ci krzywdy. 
- Ostatnio nie mogę nikomu ufać.- stwierdziła starając się nie okazywać emocji. Aniołom także nie mogła zaufać mimo, iż powinny chcieć czynić tylko dobro.- Mam na pieńsku z demonami. 
- Czuję, że odesłanie ciebie będzie i tak niemożliwe. Coś się w tobie zmieniło, coś niedobrego.- stwierdził i wyciągnął ku niej rękę.- Podaj mi na chwilę dłoń. 
- Dlaczego?- zdziwiona uniosła brwi, a widząc jego radosne i pocieszające spojrzenie, podała mu ją. Blondyn objął ją własnymi rękoma, czuł duszy zimno samemu posiadając o dziwo ciepłe ciało. Pati czuła energie, która opływała go i nie było to nieprzyjemne jak w przypadku Rajmunda.- Nie mów, że chcesz mnie po prostu pomacać.
- Jestem aniołem, nie posiadam popędu.- stwierdził i zamknął oczy jakby chcąc wyczytać cokolwiek z ręki dziewczyny. Ta obserwując dokładnie jego poczynania, z chwili na chwilę stawała się niepewna.- Kobieta z lodu? 
- Skąd wiesz?!- wyrwała rękę z jego uścisku, a następnie cofnęła w tył. Widocznie anioł musiał grzebać w pamięci.- Nic ci do niej. 
- Pati...- zaczął, ale przerwał im odgłos głośnego trzaskania drzwiami od kaplicy, jakby silny wiatr nimi rzucił. Światło zgasło, a temperatura opadła. Anioł już wiedział, że na świętą ziemię wstąpił demon. Spodziewał się jednak widoku długowłosego mężczyzny w czerwonym płaszczu.- A ty kim jesteś?
Przy wejściu za zatrzaśniętymi drzwiami stał mężczyzna, którego ciemnowłosa już poznała wcześniej i który na pewno pragnął dokończyć swego dzieła. Podeszła o dziwo bliżej blondyna i złapała jego rękę. Sama nie mogła stawić czoła demonowi, gdyż nie posiadała żadnej przydatnej zdolności. Czuła się wyjątkowo słaba i bezbronna. 
- On chce mnie zniszczyć.- wiedziała, że użycie słowa "zabić" byłoby niewskazane. Jak dawniej rzekł Rajmund "duszę można zniszczyć". Dion zerknął na dziewczynę, kiwnął porozumiewawczo głową, nie mógł jej tak zostawić.
- Dlaczego nie dziwi mnie tutaj widok anioła? Kolejny bezsensowny bohater.- demon dalej tkwił w tym samym ciele, aczkolwiek wiedział, że mierząc się z Dionem nie ma w ten sposób żadnych szans.- Pozwól mi się przygotować. Panie, zakryjcie oczy.
Po tych słowach mężczyzna pochylił się do przodu, w dół, a następnie jego kręgosłup zaczął się poruszać. Zupełnie jakby jakiś wąż pełznął pod koszulą, a następnie ta rozerwała się gdyż ostre kolce ją przedziurawiły. Skóra rozchodziła się na boki całkowicie odrzucana, a demon wychodził zabijając swój inkubator. Zupełnie jakby ktoś zamek błyskawiczny rozpiął na kręgosłupie. 
Demon wychodził powoli, a z chwili na chwilę ukazywał coraz to więcej obślizgłego ciała, które splamione było czymś przypominające przezroczystą błonę, cieknącą i niesamowicie cuchnącą. Na plecach znajdował się rząd czarnych, ostrych kolców, pazury u rąk i stóp. Rząd zębisk niczym u rekina  oczy jak u ryby, antracytowa skóra porośnięta dziwnymi bąblami i łuskami. Nie był to najwspanialszy widok. 
- O rany, aleś ty brzydki.- Dion zakrył swój nos, a dziewczyna już dawno ręką zasłaniała oczy. Miała wrażenie, że to gorszy potwór od poprzedniego.- Nie masz powodzenia wśród pań, co?
- U chłopców takich jak ty lepsze.- demon o dziwo mówił wyraźnie przez swoje wielkie zębiska, aż dziw, że mieścił się w ciele człowieka. Był większy niż Dion o jakieś dwadzieścia centymetrów, a do tego miał nienaturalnie długie ramiona, które nawet kiedy stał prosto, dotykały ziemi.- Dawno nie zabiłem anioła. 
- Pati odsuń się.- Dion ponownie spojrzał na ciemnowłosą, która kiwnęła lekko głową. Żałowała, że demon przeszkodził im akurat w momencie kiedy blondyn miał jej powiedzieć coś o kobiecie z lodu. Jeśli oboje przeżyją, możliwe, że będą mieli okazje.- Nie wyschniesz zbytnio? 
- Nie jestem rybą.- słowa demona jednak sprzeczały się z jego wyglądem. Pozory jednak mogły mylić. Uniósł łapę w górę, a następnie uderzył o marmurową posadzkę. Nagle spod anioła wyrosły kolce, a ten cudem wzbił się wysoko w powietrze unikając przebicia. Skoczył na pobliską ławkę, która zatrzeszczała pod nim.- Widzę, że reakcje masz niezłe. 
- Zaraz pokażę ci co mam niezłe. 

C.D.N.             

1 komentarz:

  1. Witaj,
    Jeśli interesuje Cię pisanie "na poważnie", być może pragniesz wydać swoją pierwszą książkę zapraszam do Klubu Młodych Pisarzy albo Klubu Kreatywnego Pisania. Więcej informacji tutaj: http://www.literaryartinstitute.com/
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń