"Druh"
Czym jest strach? Czymś naturalnym, czymś co wprawia nas w paraliż, a czasem doprowadza do takiego stanu, że jesteśmy zdolni zrobić coś ponad nasze siły. Przez strach jesteśmy zdolni zabić drugiego człowieka. Odebranie życia w przypadku, kiedy nasze jest zagrożona, to wydaje się nagle prostą sprawą. Czy strach może być wymyślony? Na przykład kiedy oglądałam w nocy horror, wmawiałam sobie, że gdy tylko spojrzę w lustro, za mną pojawi się jakaś straszna postać. W rzeczywistości to była tylko wyobraźnia, ale mimo wszystko moje serce mocniej było, a twarz robiła się blada. Czasami trudno jest sprecyzować, czy to czego się boimy naprawdę istnieje.
Czując jego rękę na sobie, od razu ją strzepnęła. Obiecała sobie, że się nie podda i będzie silna. Jak dotąd okazywała się być największym wrzodem na tyłku, a przecież nie była z natury tych, którzy pragną być wiecznie ochraniani. Zerknęła kątem oka za siebie, podniosła się z kolan i zwróciła ku prawidłowej stronie. Coś kazało im iść dalej, wędrować w niebezpieczny labirynt korytarzy, w którym czekało tylko unicestwienie. Musieli dać sobie radę, ale bowiem gdyby udało im się przeżyć, w nagrodę dostaliby głowę najbardziej poszukiwanego demona.
- Nie poddam się.- rzekła idąc w kierunku drzwi, które wcześniej tarasowane było trupem. Dion stał przez moment, obserwował jej dłonie, które spuszczone w dół zaciskały się tak mocno, aż mógł dostrzec zbielałe kłykcie. Widział w niej coś palącego, coś co w najmniej oczekiwanym momencie mogłoby się wydostać na zewnątrz. Jako anioł musiał powstrzymać duszę przed przeistoczeniem się w demona, ale z jakiegoś powodu zwlekał.- Na co czekasz, Dion?
- Ach, wybacz.
Pati stała już przy samych drzwiach, trzymała klamkę i obserwowała jasnowłosego anioła. Zdawało jej się, że widzi jak ten ją bacznie lustruje, aczkolwiek to nie był czas na zamartwianie się o to. Była duszą, powinno jej tutaj nie być, a jednak anioł tolerował ją. W tym momencie jednak ważniejsze było bezpieczeństwo dzieci. Niewinne istoty mogły być wciągnięte w wir walki. Prawdopodobnie już tak się stało.
Przed nimi ukazał się kolejny długi korytarz, aczkolwiek nie był pusty. Z sufitu zwisały grube, srebrne łańcuchy, a na środku umiejscowione było metalowe łóżko, które przypominało te z kostnic. Nic dziwnego, że dziewczyna poczuła nagłe napięcie. Jej ciało na pewno leżało na takim.
- Gdy pomyślę, że grzebali w moich wnętrznościach... Podpisałam zgodę na użycie organów po śmierci. - objęła się w ramionach, przekroczyła próg, a za nimi drzwi trzasnęły. Co gorsza drzwi całkowicie zniknęły.- Dobra, to dołuje mnie bardziej.
- Cicho.
Dion zmrużył oczy, wiedział, że jego ciało nie będzie takie sprawne jak zazwyczaj, a więc postanowił być czujnym. Nie mogli sobie pozwolić na to, aby ktoś ich znienacka zaatakował. To mogłoby zakończyć się tragicznie, a on lubił swoją egzystencję. Uwielbiał obserwować ludzi, odprowadzać zbłąkane dusze, udawać czasami na ziemi, iż jest jednym z nich. Zazdrościł im tego beztroskiego życia.
Nie wiedzieli do czego ta sceneria była przystosowana, mogli spodziewać się najgorszego. Szli powoli, omijając grube łańcuchy, chociaż dusza zwykle mogła przez przedmioty przenikać, w tym momencie nie mogła. Zdawała sobie sprawę z tego, że póki nie wydostanie się z budynku, będzie niczym człowiek. Czuła się mała i słaba, aż żałowała, że jeszcze jest tylko duchem.
W końcu oboje dotarli do metalowego stołu, na którym widoczne były ślady krwi. Najbardziej przerażające było to, iż krew była dosyć świeża. Pati dotknęła palcem szkarłatnej mazi, przyjrzała się jej, aż w końcu z obrzydzeniem wytarła je o spodnie. Usłyszała za sobą jakieś brzęczenie, jakby szuranie łańcuchami. Spojrzała za siebie, ale wtedy było już za późno, bowiem gruby łańcuch oplótł jej szyję i pociągnął do góry. Czuła że się dusi, aczkolwiek powietrze nie było jej potrzebne. Miała wrażenie, że za moment jej krtań zostanie roztrzaskana.
Dion chciał ją złapać za nogi, kiedy ta wznoszona była ku sufitowi, jednakże jego złapał osobny łańcuch. Nie został jednak podciągnięty, ale zaciągnięty na stół. Dwa łańcuchy oplotły jego ręce, po czym z impetem rzuciły na metalowy mebel. Nie wiedział co się dookoła dzieje, był w szoku, nie potrafił się obronić. Łańcuchy przykuły go również za nogi, a w pomieszczeniu zrobiło się nagle ciemno. Jakby jakaś niewidzialna siła poruszała wszystkim, z tym, że oni powinni zauważyć każdą martwą istotę.
Dziewczyna chciała coś powiedzieć, krzyknąć, aczkolwiek mroźny uścisk metalu uniemożliwiał jej to. Jeśliby żyła, dawno by umarła w wyniku powieszenia. Jej ciało jednak zwisało bezwładnie, nie mogąc zwalczyć niewidzialnej siły. Spojrzała w dół na Diona, który szarpał się, ale wydawało się, że także niezbyt wychodzi mu ucieczka.
- Pati, próbuj się wydostać! - W końcu Dion trochę otrzeźwiał, szok minął, aczkolwiek czuł stres. Nigdy nie zdarzyło mu się być w takim położeniu, być całkowicie bezbronnym. Pierwszy raz w życiu odczuwał tak ludzkie uczucia.- Ja nie mogę nam pomóc...
Dziewczyna wydała z siebie przyduszony jęk, a następnie podniosła ręce. Drżące palce zaczepiły się o łańcuch, aczkolwiek nie była w stanie przeciwstawić się tej sile. Naprawdę, żałowała, że nie ma z nimi Rajmunda.
W końcu w korytarzu znów zrobiło się jasno, aczkolwiek teraz już nie byli tylko we dwoje. Przy Dionie, który obezwładniony leżał na metalowym stole, pojawił się mężczyzna. Nieznajomy ubrany był w czarny skórzany płaszcz, aczkolwiek na niego miał dodatkowo narzucony biały fartuch. Czerwone ślady krwi mogły wskazywać najgorsze. Pati dostrzegła jego białe, ulizane do góry włosy, a także mrożący krew w żyłach, błękitny wzrok. Miał lekko zaczerwienione oczy, jakby nie za bardzo miał czas, aby sypiać, bądź za długo przesiadywał przed komputerem. Na dłoniach białe rękawiczki, a między wargami różowy patyczek od lizaka.
- Nowy obiekt badań. Jak miło.- białowłosy odezwał się, a wtedy Pati zamknęła oczy. Jego głos wydawał jej się być niesamowicie znajomy. Nie mogła sobie jednak przypomnieć gdzie już go słyszała. Ten niski ton, lekką chrypkę i lekkie rozbawienie. Tej przystojnej twarzy także nigdy wcześniej nie widziała.- Zawsze jednak trafiają mi się męskie modele.
- Tak właśnie myślałem, że to możesz być ty. - Dion mimo swojego położenie i świadomości bezbronności, uśmiechał się cwanie i prowokująco. Widocznie nie miał zamiaru okazywać słabości. Pati była jednak zbyt szczera, wszystkie emocje widniały na jej twarzy, która okazywała strach, słabość i potrzebę uwolnienia się z uścisku.- Chociaż miałem nadzieję, że gdy się spotkamy to ja będę ciebie skuwał.
- Hah, hah, hah...- dziwny śmiech wydobył się z ust przybysza. Widocznie Dion i ten drugi dobrze się znali. Mężczyzna wyciągnął z ust patyczek i rzucił nim za siebie. Znudziło mu się miętolenie go w zębach.- Też tak myślałem, ale zaistniała pewna możliwość, że to ja jednak wyjdę z naszego spotkania cało. Wiedz, że uciekanie przed anielskim FBI robi się już nużące.
- Więc dlaczego się nie oddasz? To zakończy twój trud. Nie będziesz musiał chować się więcej w jakichś obskurnych norach.
- Abym przestał istnieć? Wybacz, ale kocham życie równie mocno co ty.
- Właśnie o to chodzi, że ty dalej nie widzisz różnicy. Ty nigdy nie żyłeś.
- Nigdy nie dogadamy się w tej kwestii, mój drogi chłopcze. Istnieję dłużej niż ty. Srałeś w pampersy gdy ja ratowałem naszego Ojca, jego dobre imię, które tak wychwalacie. A czy którykolwiek dostał coś w zamian?
- Nie robimy tego dla nagrody czy sławy...
- Jesteś wykorzystywany chłopcze. Tak jak ja byłem, ale postanowiłem się uwolnić. Jestem pewny, że dziewczyna poparłaby mnie.- mężczyzna uśmiechnął się kącikiem ust, a następnie machnął ręką. Łańcuch, który trzymał Pati, został opuszczony w dół, a ona mogła spokojnie usiąść na podłodze. Nadal jednak czuła się jak krowa na uwięzi. Mogła jednak spokojnie mówić, gdyż i uścisk został zelżony.- Chociaż mało obchodzi mnie zdanie kogoś, kto jeszcze się powstrzymuje przed wydostaniem z siebie mocy. Na razie jest nieopierzonym pisklęciem, nic nieznaczącym pionkiem.
- O czym ty mówisz Vergil?- Dion nie za bardzo wiedział o czym mówi jego dawny druh Widział jednak, że błękitne oczy wpatrzone były w dusze, która tak samo była trzymana w nieświadomości.- Wiesz coś, czego nie wiem ja?
- Jesteś tylko pachołkiem. Komuś takiemu jak ty Ojciec nie powierzyłby tajemnicy.- Vergil wydał się być teraz pozbawiony uczuć, tego rozbawienia w głosie, beztroskiego uśmiechu. Jakby wypełniało go w tym momencie przygnębienie. To była tęsknota za czymś tak odległym, że nie można było do tego wrócić.- Ale ja wiem. Wiem więcej niż inni.
- To jakiś pomyleniec...- Pati odezwała się w końcu, nie mogła znieść tej swojej pustej ciszy. Widziała w białowłosym szaleńca, kogoś kto nie wie co mówi. Dla niej jego słowa nie miały znaczenia.- Czego od nas chcesz? Skoro nie jesteś demonem Lilith, nie powinieneś tutaj być.
- Masz rację, nie jestem sługusem. Jednakże macie coś czego chcę. Dion ma.- mężczyzna spojrzał na blondyna, który zmarszczył brwi, wiedział co chodzi po głowie starszego anioła. Szarpnął rękoma, aczkolwiek to wywołało jedynie gruchot metalu.- Dlatego Lilith pozwoliła mi tu wejść, w zamian za pozbawienie was życia. Jednakże nie do końca wszystko pójdzie po jej myśli. Ja nie jestem psem.
- Czy każda twoja odpowiedź będzie taka pogmatwana? Czego ty chcesz?
- On chce klucz.- Dion krótko wyjaśnił, wiedział, że Vergil dostanie to po co przyszedł. Zawsze był silniejszy od innych, dlatego to sprawiło, że odwrócił się od swoich pobratymców. Ojciec zbyt mocno go kochał.- Ten klucz to dopiero początek. Potrzebujesz jeszcze zwoju i duszy jednego z najpotężniejszych demonów.
- Będę miał za chwilę klucz, a potężny demon znajduje się tutaj. Lilith.
- Więc w zamian za klucz zabijesz dla nas Lilith!- ciemnowłosa ujrzała w tym jakieś dobre wyjście, które sprawi, że zagrożenie zniknie. Ktoś potężny mógł właśnie dopaść strasznego demona, terroryzującego sierociniec. Dion jednakże nie popierał jej toku rozumowania, leżał zaciskając mocno usta.- Dion to nie jest dobre wyjście?
- Ta mała jest jak nieświadomy jeszcze życia szczeniak.- Vergil znów zaśmiał się w ten swój dziwny sposób, a następnie wyciągnął z kieszeni fartucha skalpel. Tak, to był najzwyklejszy w życiu skalpel.- Dion, nie wyjaśnisz jej?
- Wal się.
- Aniołek brzydko mówi. Nie ładnie.
Białowłosy zaśmiał się jeszcze głośniej, a następnie rozpiął koszulę blondyna. Spojrzał na jego odsłoniętą klatkę piersiową i pomału przytknął ostrze. Wydawało się, że chce zrobić to delikatnie i z precyzją chirurga. Dion czuł rozcinanie skóry, jak krew wypływa z ranek, jak po chwili metal wbija się głębiej, aż zranione zostały mięśnie. Vergil obserwował swoje dzieło, pojedynczą linię na ciele anioła, z której wypływała krew. Oblizał swoje blade usta i wsunął do rany swoje palce.
Pati obserwowała to wszystko, jej ciemne oczy wyrażały szok, a usta wykrzywiały w obrzydzeniu. Na szczęście nie widziała wszystkiego dokładnie, gdyż siedziała na podłodze, a stół był dosyć wysoki. Nie mogła więc dostrzec wyrazu twarzy blondyna, który zagryzał dolną wargę, aż do krwi. Mogła tylko wyobrazić sobie ile kosztuje go powstrzymywanie się od jakiegokolwiek krzyku.
Białowłosy zaczął podgwizdywać sobie pod nosem radosną melodyjkę, aż obuszkiem palców dotknął kości. Momentalnie bez ostrzeżenia rozerwał jego klatkę piersiową. Dopiero wtedy w pomieszczeniu rozbrzmiał okropny wrzask.
Pati zakryła swoje uszy, aczkolwiek to całkowicie nie izolowało ją od tych przerażających odgłosów. Zacisnęła mocno powieki, by nie musieć patrzeć na twarz zadowolonego Vergila, który w końcu torturował Diona. Grzebał w jego wnętrznościach kiedy blondyn wszystko widział, czuł, był świadomy i nie mógł nic na to poradzić. W końcu jednak znalazł to czego szukał, a wtedy w jego ręku pojawiła się mała, zakrwawiona kostka.
- Gotowe. No i po coś tak małego tyle bólu.- stwierdził przyglądając się przedmiotowi. Wytarł kostkę o swój fartuch, a następnie schował ją do kieszeni czarnego płaszcza. Wyglądał na bardzo zadowolonego.- W końcu znalazłem właściwy kontener. Musiałem zabić trzystu, aby w końcu się do tego dokopać. Nie przypuszczałem, że Ojciec ukryje klucz, akurat w tobie.
- Jesteś chory!- Pati wrzasnęła, dalej zakrywała uszy, a powieki przysłaniały oczy. Nie mogła znieść już więcej tego miejsca, praktycznie poddała się. Obiecała sobie, że będzie silna, ale to od początku było nierealne.- Sadystyczny dupek!
- Gdy spotkałem ciebie pierwszy raz też mnie obraziłaś.- Vergil jedynie uśmiechnął się, a następnie podszedł do niej. Nie widziała go, a więc przestraszyła się gdy poczuła jego ręce na swoich ramionach. Strach sparaliżował jej ciało. Otworzyła oczy, a wtedy mogła dostrzec jak blisko siebie znajdują się ich twarze. Wręcz czuła jak ten styka się swoim nosem o jej nos.- Ale nie martwię się, bowiem wiem, co będzie w przyszłości. Jeszcze mnie pokochasz.
C.D.N.
Wow takiego obrotu spraw się nie spodziewałam :D
OdpowiedzUsuńChciałam się zapytać kiedy dodasz kolejny? :P
Życzę dużo weny, pozdrawiam i zapraszam do mnie ;*