"Armagedon"
Za życia wiecznie kłóciłam się ze swoim bratem, który był nieraz nie do wytrzymania. Kiedy akurat chciałam coś zrobić, on nagle też to musiał, jeśli coś było mi potrzebne, jemu nagle także. Zupełne tak jakby robił to specjalnie!
Gdy teraz to wspominam, dochodzę do wniosku, że tęsknie za tymi chwilami. W końcu to był mój brat. Pewnie cieszy się, że nie musi już dzielić z nikim komputera. Zastanawiam się, czy chociaż trochę tęskni...
Gdy masz kogoś blisko siebie, myślisz - nienawidzę tej osoby- a po chwili ona znika, czujesz pustkę. Nie masz na kim wyładować gniewu, z kim się sprzeczać, dzielić wspólnie czas nawet na samych bójkach. Gdy jesteś z kimś 24/7, a potem znika na zawsze, zaczynasz rozumieć, że to kochałeś. Mimo, że tak naprawdę to on stracił mnie, ja czuję, że jest na odwrót.
Omijając bloki, ulice i domki, nie zważając na przechodniów, rozmyślała nad swoją egzystencją. Wiedziała, że musi się przyzwyczaić do nowej sytuacji, ale z chwili na chwilę nie było wcale lżej. Miała wrażenie, że Rajmund dodatkowo jej wszystko utrudnia. Powinna mieć w kimś oparcie, ale jak można polegać na demonie? Dalej była wstrząśnięta po tym co się wydarzyło w kamienicy, a pamięć o przeszywającym bólu nie mogła tak łatwo odejść. To miał być jednak dopiero przedsmak piekła, które się na nią szykowało. Wiedziała, że prędzej czy później ponownie spotkają Lilith i jak bardzo demon w ciele dziewczyn jest bezwzględny i przerażający.
Nim spostrzegła, doszła pod hotel, w którym zatrzymała się poprzedniej nocy. Spojrzała na drzwi wejściowe i ściągnęła lekko brwi, nie miała ochoty tam wchodzić. Zwróciła się w przeciwnym kierunku i zaczęła przemierzać wąskie uliczki jakie przypominały jej o nocy, w której została pozbawiona życia. Pamięć o Tomku dodatkowo irytowała ją.
Dostrzegła przy murku leżącego pijaka, od którego cuchnęło wódką jak i szczynami. Wzdrygnęła się na sam widok. Zdecydowanie nie była przyzwyczajona do takich widoków. Zastanawiała się co może sprowadzać człowieka do takiego stanu, w końcu ten mężczyzna w przeszłości miał rodziców, chodził do szkoły, ale potem? Jaka musiała zajść w nim przemiana?
Nie chcąc patrzeć dłużej na ten nieprzyjemny dla jej oka widok, ruszyła dalej. Coś kierowało nią instynktownie, jakby ciało same chciało znaleźć się w pewnym miejscu. W końcu dostrzegła pamiętny śmietnik, te mury bloków, które otaczały wąski chodnik. Zatrzymała się w miejscu, w którym znajdowały się jeszcze resztki niedomytej krwi, jej własnej krwi. Przełknęła ciężko ślinę, po czym upadła na kolana. Dotknęła palcami zaschniętych, wyblakłych już plam i zamknęła oczy.
Świadomie nigdy by nie przyszła tutaj, ale coś jednak ją tchnęło do tego. Widziała przed oczami całe tamto zdarzenie, jakby przeżywała je w kółko od nowa. Można było się domyśleć, że to nie było przyjemne doświadczenie. Zacisnęła dłonie w pięści i zamachnęła się, uderzyła ręką o chodnik raniąc się przy okazji. Wyglądała na wściekłą, że pozwalała sobie na takie chwile słabości.
- Po co tutaj przyszłam...- szepnęła jakby coś z powietrza miało odpowiedzieć jej na owo pytanie. Pokręciła głową i podniosła z kolan, następnie uniosła rękę dostrzegając na skórze obtarcia.- Nawet nie krwawię.
To było dziwne uczucie kiedy czuje się ból, widzi rany, ale jednak pozostają one suche. Równie dobrze jakby zaczęła rwać skórę, widziałaby dokładnie całą tkankę, kości, mięśnie. Ciekawiło ją to dlaczego jedynie ból pozostał. Może to było tylko wspomnienie samego uczucia?
Nagle wiatr świsnął obok jej ucha, a zaskoczona spojrzała w tył wyczuwając czyjąś obecność. Stała odwrócona plecami do postaci, która jakby wyłaniała się z muru. Odwróciła się szybko przodem i schowała z tyłu zranioną dłoń. Nie znała postaci, która teraz spoglądała na nią brązowymi oczyma, z lekkim uśmiechem i śniadą karnacją.
Zastanawiała się kim do licha jest ten facet i dlaczego ją naszedł. Pierwsze co przyszło jej do myśli; kolejny demon. Cofnęła jedną nogę w tył i zmarszczyła brwi obserwując nieznajomego przeszywającym wzrokiem. Mężczyzna był ubrany w czarny płaszcz, a jego włosy były koloru piasku, ścięte krótko i roztrzepane jakby Katrina przeszła mu po głowie. Był zbyt normalny z wyglądu, aby nazwać go demonem, a zauważyła, że te stworzenia wyróżniają się niespotykaną urodą. W końcu wabiły ludzi w ten sposób, aby wbić w ich dusze swoje rozwścieczone, ostre kły.
Nie powiedziała ani jednego słowa, a pomiędzy tą dwójką dochodziło do intymnego kontaktu wzrokowego. Wyglądało to tak, jakby żadne nie chciało rozpocząć konwersacji jako pierwsze. Ciemnowłosa zdziwiona była tym, że nie odczuwała żadnej wrogiej aury i nic nie ściskało ją we wnętrzu ciała. Zwykle przy demonach tak było. W końcu jednak doszła do wniosku, że skoro mają tak stać i się na siebie gapić to równie dobrze, mogą porozmawiać.
- Kim jesteś?- spytała lustrując go wzrokiem. Facet nie wyglądał na groźnego, ale dziwne było to, że ją widzi i pojawił się tutaj w taki niespodziewany sposób. Jaki człowiek potrafi przechodzić przez ściany? Jeśliby chciał ją zaatakować, mogłaby mieć jakąś szansę biorąc pod uwagę to, że mężczyzna nie był o wiele większy.- No dobra, skoro nie chcesz mówić to nie ma sensu dalej tu tkwić.
Denerwowało ją to, że blondyn jedynie gapi się, zupełnie jakby był niemową, a ona nie znała migowego. Ta cała sytuacja w jakiś sposób była krępująca. Kiedy planowała już się odwrócić, ten się zaśmiał. Zdziwiona wbiła w jego oczy swoje spojrzenie. Cóż takiego śmiesznego było w zachowaniu ciemnowłosej? Poczuła się lekko obrażona i oburzyła się.
- Pomijając fakt, co tu robisz, może byś przestała się tak jeżyć?- przechylił lekko na bok głowę i założył ręce za głowę. Wyglądał na niesamowicie pewnego i rozluźnionego.- Nie jestem demonem.
- Więc?- uniosła lekko brew nie wiedząc o co temu kolesiowi chodzi. Skoro nie był demonem to oczywiste, że musiał być duchem. Blondyn spoglądał na nią w tak łagodny i durny sposób, że chciałoby się go palnąć w głowę.- Nie mam czasu na przeciąganie jakichkolwiek rozmów.
- A to śpieszy ci się gdzieś? Tak czy siak nie żyjesz, no i utkwiłaś na ziemi.- stwierdził wzruszając ramionami, opuścił ręce i zaczął się do niej zbliżać. Pati stała w miejscu nie chcąc okazać jakiejkolwiek słabości, poza tym nie czuła się zagrożona. W końcu nieznajomy stanął na wyciągnięcie ręki.- Odpowiedz mi więc, dlaczego tutaj tkwisz?
- Nie będę zwierzać się osobie, którą widzę pierwszy raz na oczy i nie przedstawiła się nawet z imienia.
- Dla wszystkich jesteś taka nieprzyjemna?- blondyn uniósł lekko brwi i pokręcił głową. W zasadzie czuł, że źle postąpił nie przedstawiając się kobiecie. Uśmiechnął się łagodnie z zamiarem zrekompensowania się.- Nazywam się Dion.
- Jak Celine Dion...- przyszło jej to na myśl odruchowo, zamrugała szybko oczyma, przekręcając lekko głowę w zdumieniu.- Musi być ci ciężko z takim imieniem.
- A ty co się tak czepiasz imion? Sama nie masz lepszego, Pati. To nawet nie jest skrót od Patrycji, to prawdziwe, krótkie, niezbyt przyjemne dla ucha imię.- rzekł oburzony tym, że sama go obraziła. Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona, aż policzki zaszły rumieńcem.- No i jak czujesz się na moim miejscu?
- Skąd nasz moje imię?
- Muszę znać.- odpowiedział z tajemniczym wyrazem twarzy, który dodatkowo zirytował ciemnowłosą. Nie rozumiała dlaczego Dion nie mógł jej od razu wszystkiego wyśpiewać. Musiała przyznać, że jak na zwyczajnego chłopaka to z bliska jego twarz wyglądała ciekawie. Zupełnie różnił się od Rajmunda, w którego oczach wiecznie widać było władczość, dumę i przerazę.- W końcu od dawna jesteśmy z sobą połączeni.
- Ja pierdolę... Mam dość!- warknęła bowiem jego słowa wydały się jej przypominać Tomka w jakiś sposób. To było nie do pomyślenia, że facet o piaskowych włosach zachowywał się w tej sposób i mówił tak zawstydzające dla niej rzeczy.- Grasz kolejnego psychola?
- Nie, anioła stróża.- odpowiedział uśmiechając się szeroko, w tak promienny sposób, że aż Pati odsunęła się w tył. Złapała się za głowę robiąc minę, która wydawała się, iż za moment ciemnowłosa pęknie. Anioł stóż, jeszcze tylko tego było jej trzeba. Skąd mogła poza tym wiedzieć, że to co mówi, jest prawdą?- Spokojnie, wiem, że to może być dla ciebie szok.
- Na co ty mi tutaj jesteś potrzebny?!- nie mogła się uspokoić bo jakoś denerwowała ją sama obecność aniołka. Nie mogła w to uwierzyć w dalszym ciągu.- Czemu pojawiasz się akurat teraz!
- Nie krzycz tak bo ci struny popękają.- Dion westchnął ciężko bowiem nie spodziewał się, aż tak złej reakcji. Zwykle anioły były dobrze odbierane przez dusze podopiecznych. Widocznie musiał trafić na osobę niezrównoważoną psychicznie.- Z jakiegoś powodu przed twoją śmiercią nie miałem z tobą kontaktu. Jakby ktoś mi ciebie wymazał.
- No oczywiście, ale bowiem jesteś beznadziejnym stróżem!- stwierdziła i zrobiła parę wdechów na uspokojenie, cała jej twarz była czerwona. Musiała stanowczo złapać luz.- Koleś, który mnie zabił, rzucił na mnie klątwę.
- A... To wszystko wyjaśnia.- Nie przejął się opinią ciemnowłosej bowiem Dion uważał, że jest wspaniałym aniołem stróżem. Trudno, że jedna czy dwie dusze na jego dyżurze zostały zabrane przez demony. Przystawił palce do brody w zastanowieniu.- Więc dlatego utknęłaś tutaj, a ja nie mogłem cię zabrać na górę. No dobra, załatwmy to co powinno być już zrobione od dawna.
Blondyn klasnął w dłonie i zadowolony mógł się przyłożyć do odesłania duszy w zaświaty. Pati spojrzała na niego zdziwiona nie mogąc uwierzyć, że w tak prosty sposób może być to szybko załatwione. Szczerze mówiąc cieszyła się.
- Naprawdę? To wspaniale!
Po jej słowach natychmiastowo coś chwyciło ją w pasie, a kiedy spojrzała w tył, dostrzegła Rajmunda. Widząc jego niezadowoloną twarz, przełknęła ciężko ślinę. Zapomniała całkowicie o nim! Jej usta niepewnie uniosły kąciki ust w głupim wyrazie.
- Chyba o czymś zapomniałaś.- rzekł chłodnym głosem, który, aż mroził włosy na karku. Zielone oczy wpatrzone były w piaskowego aniołka, który natychmiast gdy tylko zrozumiał z kim ma do czynienia, odskoczył w tył na bezpieczną odległość. Rajmund uśmiechnął się wrednie.- Jak zawsze asekurujecie się.
- Nie wiem po co ci ta dusza, ale nie pozwolę, aby wpadła w łapy kolejnego demona.- Dion wymieniał się z demonem spojrzeniami, które same w sobie mogłyby zamordować. Pati znajdowała się w środku oka cyklonu, całkowicie bezradna. Z jednej strony pragnęła odejść do nieba, ale z drugiej przecież miała dotrzymać słowa Erykowi, jak i Rajmundowi.- Radzę ci więc ją puścić nim wyciągnę broń.
- Radzę ci się wycofać, chociaż może i nie. Zrobię sobie z twoich piór poduszkę.
- Obyś był wiecznie niewyspany.- Dion uśmiechnął się jedynie z kpiną, a następnie na jego plecach coś błysnęło, a pojawił się długi miecz, którego ostrze lśniło błękitnym kolorem. Broń była przyczepiona niczym magnez.- Dawno nie dołożyłem do kolekcji nowych szponów.
Pati słuchała ich, obserwowała i miała wrażenie, że chłopcy jakby chcieli, to by się nawet dogadali. Pod względem humoru mieli chyba podobne gusta. Każde z nich chciało zamordować drugiego mimo, że anioły powinny raczej tego nie lubić. Niby toczył się spór o nią samą, a czuła się niewidzialna.
- Ja się może odsunę?- spytała niepewnie.
- Trzymasz się mnie. Te wrony są tak szybkie, że wolę nie ryzykować.- po tych słowach Rajmund podrzucił Pati w górę i przełożył ją sobie przez ramię. Dion cmoknął pod nosem i pokręcił głową.- Ona nawet do ciebie nie chce, palancie.
- Nazywam się Dion.- stwierdził oburzony i sięgnął ręką w tył, złapał za czarną rękojeść. Miecz wyciągnął przed siebie, którego klinka pięknie lśniła. Pati niestety nie mogła niczego dostrzec, ale bowiem zwrócona głową była w przeciwnym kierunku.- A to jest Regis, który poszatkuje cię na kawałeczki.
- Pierw będziesz musiał zdążyć uniknąć pocisku.- Rajmund wyciągnął spod płaszcza jedną ze swoim ulubionych giwer. Zmrużył oczy z lisim uśmiechem, a następnie bez ostrzeżenia zaatakował Diona.- Zatańcz.
Dion był na tyle szybki i sprawny, że unikał pocisków, poruszając się tak szybko, jakby teleportował się. W końcu wybił się w górę kiedy strzały na moment ustały, a gdy zamachnął się mieczem, z jego ostrza poleciało mnóstwo błękitnych, małych ostrzy, jakie wbite w ziemię pozostawiały ogromne dziury. Rajmund musiał unikać ich jak ognia, ale z Pati na ramieniu było to trudne. Wiedział, że może nie wygrać walki z takim balastem.
Anioł potrafił wznosić się w powietrzu nawet bez skrzydeł, a przy swojej prędkości błyskawicznie dogoniłby przeciwnika. Demon był w kropce. Nie mógł oddać duszy, ale bowiem była mu potrzebna. Cieszył się, że jednak ją śledził przez cały czas, gdyż mógł nie zdążyć.
Pati dyndała obijając brodą o jego plecy, nie była zadowolona z całej zaistniałej sytuacji. Najchętniej schowałaby się w czarnej dziurze, ale biorąc pod uwagę, iż dała słowo Erykowi i polubiła go, kibicowała demonowi. Na odejście w zaświaty przyszłaby jeszcze pora, a przynajmniej musiała w to wierzyć.
Rajmund znalazł się przy ścianie, a ostatni pocisk trafił mu w rękę, którą zasłaniał twarz. Jego płaszcz został przypalony, a ręka nieco poharatana. Widać było, że to naprawdę niebezpieczna broń. Zacisnął usta nie mając jak się dalej w tył ruszyć, a w dodatku nie miał czasu by się uleczyć. Dion już kolejną dawkę przygotowywał, a więc ciemnowłosy pobiegł wzdłuż ciemnej uliczki pozostawiając za sobą spore zniszczenia. Nikt nie przejmował się tym, że ludzie zauważali co się dzieje. Wszyscy jednak widzieli tylko Rajmunda, który uciekał teraz ulicą powodując na niej zamieszanie. Samochody uderzały o siebie, a on wskakiwał na poniektóre by tylko brnąć do przodu. Dion był w niewygodnej sytuacji, ale bowiem mógł jedynie ścigać swój cel. Nie darowałby sobie jeśliby jakiś człowiek ucierpiał.
Demon na największym skrzyżowaniu ledwo co uniknął jadącej ciężarówki, która następnie uderzyła w najbliższy słup, a przewalony akurat poleciał na szybującego anioła. Blondyn w ostatniej chwili przeciął mieczem metalową konstrukcję co trochę go spowolniło. To dało szansę Rajmundowi, by przebić się poprzez ściany jakiegoś sklepu. Na szczęście nie zostawiał za sobą gruzów bowiem przedzierał się niczym duch, przetapiając.
Pati wyglądała na przerażoną, nie wiedziała co ludzie sobie później o tym pomyślą. Na pewno policja nie da im spokoju, a do tego doszło do wypadków i ludzie zostali ranni. Była wściekła na siebie samą bo mogło to się skończyć inaczej. Przecież nie musiała godzić się na odesłanie.
- Nie widzę go za nami!- krzyknęła kiedy Rajmund biegł poprzez salon fryzjerski, ale ludzie nie zwrócili na nich żadnej uwagi. Ciemnowłosy przebił się przez wielkie okno i wybiegła na kolejne skrzyżowanie. Tym razem przetapiał się przez każdy pojazd, a ludzie nie reagowali na to.- Dziwne.
- Teraz jestem jak duch, nie zobaczą mnie.- wyjaśnił od razu. Dotarli prędko do hotelu, a następnie schodami w górę bo tak było szybciej, niżeli windą. Gdy tylko znaleźli się na odpowiednim piętrze i w odpowiednim pokoju, mężczyzna opuścił ją na podłogę.- Nie mamy wiele czasu. Jeśli nic nie zrobię to nas wywęszy.
- Co chcesz zrobić?
Nie odpowiedział, nie miał tyle czasu, aby wszystko tłumaczyć. Wziął się za robotę, podwiną swój rękaw gdzie była rana od postrzału i wbił szpony we własne ciało, które zaczęło krwawić. Rajmund zebraną krew na ręku zaczął wymazywać przeróżne symbole na drzwiach, ścianach, oknach. Dziewczyna przyglądała się temu wszystkiemu, nigdy nie widziała tak pokręconych symboli. Dziwne kreski przypominały węże, płomienie, koła i inne wymyślne kształty. Pamiętała, że Tomek także miał pieczęcie na drzwiach.
- To coś da?
- To bariera jak i zagłuszymy jego radar.- oznajmił kiedy skończył. Złożył ręce jak do modlitwy co było dziwnym widokiem, a następnie wybełkotał coś pod nosem. Symbole zajarzyły się tworząc niewidzialną barierę.- Zdążyłem. Mam tylko nadzieję, że to zadziała i nie domyśli się.
Pati przytaknęła głową, widziała, że to wszystko jakoś wpływa na demona, wyglądał na zmęczonego. Oparł się ręką o ścianę, a następnie usiadł na krześle, jakie stało najbliżej. Jedyne co im pozostawało to czekać.
- Musisz być na mnie zły.- stwierdziła siadając po turecku na podłodze. Spoglądała na niego, widziała w jego oczach jedynie obojętność.- Chociaż sama nie wiem.
- W końcu to musiało się zdarzyć.- stwierdził patrząc na nią w nieco cieplejszy sposób. Opierał łokcie o kolana, a brodę o wierzchy dłoni. Z jakiegoś powodu nie odrywał od niej spojrzenia.- Duchy tak mają, że ciągnie ich do miejsca własnej śmierci. Dziwię się jednak, że tak późno tam dotarłaś. To miasto jest bardzo małe.
- Długo tak pozostaniemy?
- Póki nie odzyskam sił.- odpowiedział patrząc na swoją ranę, usiadł prosto i spróbował się wyleczyć. To nie zadziałało, ponieważ zaklęcia czerpią dużo energii, zwłaszcza te rzucane na anioły. Oparł się wygodniej o wezgłowie krzesła i zamknął oczy.- Daj mi parę godzin, do tego czasu nie wychodź stąd pod żadnym pozorem.
- Masz to jak w banku, nawet nie lubię tego palanta.- stwierdziła uśmiechając się lekko, chociaż było jej żal samej siebie. Znów utknie na ziemi, chociaż mogła już być gdzie indziej. Spojrzała w stronę okna, przyglądając symbolom.- Że też takie gryzmoły dają taką moc.
Rajmund nie odpowiadał, ale bowiem wyglądał jakby spał. Dziewczyna spojrzała w jego kierunku, dopiero teraz zrozumiała jak bardzo musi być wyczerpany. Taki zgrywający ważniaka, ale jednak da się go pokonać. Musiał mieć ogromne doświadczenie.
Podniosła się z podłogi i podeszła do biurka, na którym leżały różne przedmioty. Musiała ćwiczyć nad dotykaniem przedmiotów, nie pozostawiać w tyle, aby jakoś trochę się przydać. Wyciągnęła rękę w kierunku długopisu i próbowała go dotknąć. To było jednak trudne i zaciskała zęby w skupieniu. Strącenie łyżeczki wydawało się teraz odległą przeszłością, fartem, albo zmyśleniem.
- No dalej...- szepnęła wściekła na siebie, po czym nagle udało jej się przesunąć przedmiot. Zaskoczona i zadowolona, podskoczyła z radości. Spojrzała niepewnie w kierunku Rajmunda bojąc się, że go przez to obudzi, ale na szczęście tamten dalej spał.- Ok, jestem już pewna, że wiem o co chodzi.
Domyśliła się, że główną rolę grają uczucia i to one są odpowiedzialne za to, że potrafi czegoś dotknąć. Złapała głęboki wdech i ponownie dotknęła długopisu. Kiedy była bardziej pewna, starała się go objąć palcami i podnieść. Wszystko szło już o wiele łatwiej, a wcześniejsze trudności wydały się śmieszne.
Pati trzymała w dłoni długopis i obracała go w palcach z zadowoleniem. Następnie złapała za klamkę od szufladki i otworzyła ją. Wszystko napawało ją radością i dalej brnęła. Czuła się jak dziecko, które uczy się pierwszego słowa.
W szufladzie dostrzegła pewien notes, który miał brązową, grubą okładkę ze skóry. Wyciągnęła przedmiot i przyjrzała się mu z bliska. W drugiej dłoni dalej trzymała długopis.
- Notes...- szepnęła cicho i usiadła na podłodze, otworzyła go i przewróciła większość kartek. Był całkowicie pusty. Uśmiechnęła się do siebie, a następnie zajrzała na pierwszą stronę. Kartka była w kratkę, ale nie przeszkadzało jej to.- Może cię wezmę, co? Zostaniesz moim pamiętnikiem?
Jak zwykle mówiła na głos sama do siebie, spojrzała w górę myśląc nad pierwszym słowem. Znalazła jakieś zajęcie dla siebie, które miało sprawiać, że nie zapomni o niczym. Mogła się wygadać pustym kartkom, które wysłuchają jej zmartwień bez przerywania. To co kobiecie jest najbardziej potrzebne.
- Em, kiedy to było? A, już wiem! 24.04.2013 r.
Zaczęła z lekkim uśmiechem na twarzy.
C.D.N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz