"Niebezpieczeństwo"
Dawno, dawno temu mój starszy brat kupił sobie ptasznika którego nazwał Edek. Od tamtego momentu nigdy nie weszłam do jego pokoju, ale to nie było ważne, tam i tak niczego nigdy nie było poza wiecznym bałaganem. Pewnego ranka Edek uznał, że ma dosyć siedzenia w terrarium i udał się na zwiedzanie naszego mieszkania, aż tak upodobał sobie łazienkę iż w niej zamieszkał. Nim brat zauważył jego zniknięcie ja postanowiłam wziąć prysznic nie zdając sobie sprawy z czyhającego tam niebezpieczeństwa. Gdy chciałam już sięgnąć po ręcznik, nagle coś włochatego spadło z niego na kafelki, a ja doskonale rozpoznałam włochate odnóża. To był Edek! Zaczęłam piszczeć tak głośno, że chyba obudziłam sąsiadów... Z chwili na chwilę widząc, że chodzi po łazience czułam narastające niebezpieczeństwo i że moje życie jest zagrożone. To był chyba najgorszy dzień mojego życia.
Teraz gdy wspominam całą tą historię chce mi się śmiać gdyż w porównaniu do tego co teraz przeżywam to drobnostka. Cóż strasznego jest w małym pajączku w porównaniu do ogromnego potwora? Teraz już wiem, że następny dzień może być już tylko gorszy od poprzedniego.
Stanęła w jednej chwili tak jakby coś się do jej stóp przykleiło. Tak naprawdę to co jej powiedział wywołało kolejną falę szoku, a ostatnimi czasy tego było naprawdę za wiele. Jeszcze chwilę, a będą musieli ją zamknąć w zakładzie dla obłąkanych duszyczek, albo odesłać prosto do piekła przy czym ma teraz sposobność się tam dostać. Gdy jednak jej przeszło, a mózg przetworzył wszelkie dane, pokręciła głową w akcie protestu.
- Nie ma mowy! Ja się nie nadaję do zabijania.- uśmiechnęła się niepewnie nieco bledsza.- Poza tym jak można zabić coś co nie żyje? Demony to byty niematerialne.
Rajmund spojrzał na nią w taki sposób jak patrzy się na ludzi, którzy po prostu wyglądają jak pożal się ofiary losu, albo brakuje im piątek klepki. Podszedł do niej i chwycił za rękę ciągnąc za sobą bowiem nie zamierzał tkwić w jednym miejscu gdy już się znalazł na ziemi i ma do niej pełny dostęp. Chyba nie przejmował się tym, że ludzie będą dziwnie spoglądać na jego zęby i paznokcie, ale znał te czasy i sposób myślenia małolatów. Dziwne to modne!
- Mogłabyś się zachowywać?- spytał patrząc wprost przed siebie i nie reagując iż dziewczyna ciągnie się jak szalona.- Zabicie demona nie jest wcale takie trudne, wystarczy umieć walczyć i wiedzieć gdzie wbić srebrny poświęcony sztylet. Wbija się go w serce.
- Zostaw mnie!- krzyknęła ciągnąc się przez ten cały czas bo odechciało już jej się za nim podążać głównie dlatego, że wiedziała iż obcowanie z takim typem prowadzi do prawdziwych kłopotów.- Ja nie potrafię walczyć i nie skrzywdziłabym nawet muchy!
- Ale Tomka z chęcią byś zabiła.- rzekł rozbawiony jej rozumowaniem.- Spróbuj zrozumieć sama siebie, pragniesz śmierci człowieka który cię zabił, ale jeśli chodzi o potwory które krzywdzą innych, niewinnych to masz za przeproszeniem to w dupie. Egoistka.
- Nieprawda...- słysząc jego słowa uspokoiła się.- Ja po prostu czułam taki gniew...
- A nie czujesz gniewu kiedy pomyślisz, że jakiś obleśny demon zabiera duszę małego dziecka? Nie czujesz wściekłości kiedy potwór odbiera życie matce w ciąży i jej nienarodzonemu? Właśnie tacy są których ścigam.
W tym momencie puścił jej rękę i sam przystanął. To co powiedział przeszło z trudem przez zęby, ale musiał ją uświadomić i przekonać. Dlaczego była mu taka potrzebna? Spotkali się całkowicie przypadkowo, a jednak usilnie starał się ją nakłonić do towarzystwa i wspólnej misji.
- Czuję.- odpowiedziała stając za jego plecami, opuściła jednak głowę bo było jej troszkę wstyd. Czuła w sercu zmieszanie i silną potrzebę wytłumaczenia się.- Kiedy o tym pomyślę wiem, że nie mogę do tego dopuścić, ale jak ja mogę ci się przydać? Naprawdę nie potrafię walczyć i zabić.
- Kochana, zabijać to ja będę. Widziałaś mnie przed chwilą w akcji?- odwrócił się przodem w jej stronę i znowu uśmiechnął w taki sposób, że aż odbierało dech w piersi.- Szczerze przyznam, że spotkanie ciebie oszczędziło mi trudu szukania jakiejś niewinnej duszy, a jak zauważyłaś trudno w tej okolicy o innego ducha. Mój sztylet nie zadziała jeśli nie będę miał przy sobie czegoś świętego.
- Ale ja nie jestem święta.- zdziwienie rysowało się w jej oczach.
- Jesteś bytem nieskalanym, zawsze uczynną, a to że chcesz mi pomóc oznacza, że w twym sercu kryje się wiele dobra. Oczywiście z twoją naiwnością i brakiem talentu do obrony przed psychopatami będziemy musieli potrenować.- zaśmiał się znów targając jej włosy, ale w ułamku sekundy jego mina zmieniła się drastycznie. Zielone oczy błysnęły, a zębiska wydłużyły się.- Ciii...
Pati prawie uciekła w tył gdy to zobaczyła, ale czuła że ten nie uczyni jej krzywdy. Rozejrzała się na boki kiedy tylko dostrzegła jak ten obserwuje otoczenie, chyba coś ich śledziło. Miała nadzieję, że chwilę potrwa nim cała ta ich przygoda się rozpocznie i zdąży się jakoś psychicznie nastawić, ale jednak los bywa brutalny i rzuca prosto na głęboką wodę.
Na ulicy było spokojnie, a noc ozdobiona gwiazdami i księżycem; idealna, bezchmurna, bezwietrzna pogoda. W budynkach światła były pogaszone co oznaczało iż mieszkańcy raczej śpią bądź nie ma ich w ogóle w mieszkaniach, a sklepy dawno pozamykane. To nawet wydawało się dziwne, że żadnego 24/7 monopolowego i pijaczków w krawężnikach. Wszystko byłoby miłe i sympatyczne gdyby nie to, że nagle w ich stronę poleciał jakiś znak drogowy, który nie wiadomo skąd został wyrwany.
Rajmund w ostatniej chwili osłonił swoją duszyczkę przed atakiem śmiercionośnego przejścia dla pieszych, a Pati jak to wystraszona dziewica pisnęła na całe gardło. Nim się zorientowała została porwana w ramiona Demona i niesiona przecznicami wędrowała nie wiadomo gdzie, uciekając przed nie wiadomo kim.
- Co to, co się dzieje!- krzyknęła obejmując Rajmunda za kark gdyż ten po prostu biegł trzymając na rękach niczym pannę młodą.- Co to za kurna atak! Zaraz dostaniemy jakimś automatem na zimne napoje?!
Demon zmarszczył brwi, a jego źrenice świeciły jakby miast oczu miał reflektory. Widać, że nie wyglądał nazbyt zadowolonego, a wręcz był wściekły. W końcu dobiegł do pobliskiego parku i stanął pomiędzy drzewami. W zasadzie ten park był tak zalesiony, że przypominał mini las. Zaraz postawił Pati na ziemię, ale dalej pozostawał czujnym wiedząc, że atakujący nie odpuści nigdy.
- Musisz być teraz bardzo ostrożna, nie gwarantuję że nic ci się nie stanie.- powiedział będąc całkowicie szczerym wobec niej.- Nie myśl sobie, że jeśli raz umarłaś to już drugi raz nie możesz.
Dziewczyna spojrzała na niego zdziwiona i migiem pobladła. To wszystko stawało się być dla niej nie do pojęcia. Jak wytłumaczyć komuś, że duch może ponownie umrzeć? Właściwie jakim cudem zabić coś co już dawno nie posiada w sobie ludzkiego ciepła, bijącego serca czy krwiobiegu.
- O czym ty do mnie mówisz? Przecież ja już nie żyję.
- Wytłumaczę ci to tak: duszy nie można zabić, duszę można zniszczyć, a wtedy już niczego nie ma. Nicość przykrywa twoją świadomość i nic cię nie zdoła uratować. Nawet demony tak kończą.- jego słowa brzmiały tak lodowato jakby wręcz jej groził. Pati zadrżała plecami zbliżając się do konara pobliskiego drzewa, oparła się.- Dlatego bądź czujna. Śledzi nas na szczęście jeden demon, ale nie spodziewaj się, że będzie miły czy łaskawy. Spotkasz coś co może się skrywać tylko w twoich koszmarach sennych.
Ciemnooka przełknęła ciężko ślinę po czym silny wiatr dął jej w twarz, aż musiała osłonić się ręką. Miła i ciepła pogoda zniknęła, a dookoła liście zaczęły krążyć niczym sterowane niewidzialnymi sznureczkami. Wiatr napierał na nich coraz bardziej, aż gałęzie zaczęły się łamać, a Pati wbijała się coraz bardziej w pień. Rajmund jednak stał twardo na ziemi niczym największa góra, której nawet czas nie położy. Taka była prawda, był potężny.
Cóż tak okropnego czaiło się w ciemnościach skoro nawet Rajmund czuł się zagrożony i ostrzegał duszyczkę? Demon patrzył prostu przed siebie nie zważając na to, że jego włosy ciągnął z tyłu wiatr, a pozrywane gałęzie czasem przelatywały mu koło twarzy zaczepiając i raniąc poszarzałą skórę. Szybko jednak największa ryska znikała świadcząc o wspaniałych właściwościach regenerujących tych istot.
W końcu jednak usłyszeli ryk tak potężny, że pobliskie zwierzęta zaczęły uciekać prosto na ulice, a ciemnowłosa zakryła uszy chroniąc bębenki. Wiedziała, że na ucieczkę już dawno za późno i najbezpieczniej będzie pozostać przy Rajmundzie. Obserwowała jednak otoczenie spomiędzy palców kiedy przy okazji chroniła oczy przed piachem, gałęziami i liśćmi, a nawet sam wiatr potrafił nieźle podszczypać. Przez pierwsze sekundy niczego nie widziała, a ryk zabrzmiał jeszcze kilka razy gdy wreszcie wielka łapa wyłoniła się z ciemności. Spomiędzy drzew zaczęło coś wychodzić.
Wielkie cielsko odsłaniało się światu, a Pati powstrzymywała się od wymiotów chociaż tak naprawdę to było tylko uczucie, albo wyuczona reakcja. Będąc duchem nie zdołałaby zwymiotować gdyż nie posiada zawartości żołądka. Wysoka bestia sięgała drugiego piętra, a łapy były wielkie jak u słonia z tym, że uzbrojone jak u żbika. Wielka paszcza od ucha do ucha ozdobiona rzędem ostrych jak brzytwa zębów i wielkie smoliste ślepia, które wyrażały chęć rozszarpania swej ofiary. Z pyska sączyła się piana jak u psa ze wścieklizną, a ciało porośnięte było żółtawym pancerzem co pewnie świadczyło o tym, że trudno będzie zranić przeciwnika. Co najdziwniejsze było to, że nie posiadało uszu, a przynajmniej nie było ich widać. Pewne było, że to najobrzydliwsza rzecz na świecie jaką kiedykolwiek widziała ta dziewczyna.
Rajmund obserwował bestię, która stała jakby węsząc co smacznego podano na tacy. Wyglądał jakby był zadowolony, a jeden z kącików ust unosił się nawet w górę. Może spodziewał się kogoś innego? Raczej był osobą, która nie rzuca słów na wiatr i wie co ją ściga.
- Komu tym razem się zerwałeś ze smyczy kundlu?- rzucił w kierunku potwora, który widocznie musiał rozumieć mowę ludzką.- Romulusie naprawdę myślałeś, że nie zjawię się po ciebie?
- Wrrr...- potwór zawarczał, aby za moment rzucić się ze wściekłością na swą ofiarę. Nim jednak zdołał wbić swe kły w ciało demona, ten z niesamowitą gibkością i sprawnością uniknął ataku robiąc parę salt w bok.- Nie baw się ze mną tylko walcz!
A jednak i takie paskudztwo potrafiło mówić co zdziwiłoby chyba każdego. Szkoda tylko, że przy okazji musiało zachlapać okolicę pianą z pyska. Pati przyglądała się temu wszystkiemu z zaciśniętym sercem i żołądkiem, bała się o życie Rajmunda a jednocześnie bardzo mu kibicowała. Mogliby próbować uciec, ale raczej zabicie Romulusa było o wiele prostsze.
Rajmund zatrzymał się przy drzewie i oparł o konar ręką z nieukrywanym zadowoleniem. Wyglądał na rozluźnionego mimo, że na początku taką zimną krew zachowywał i doprowadzał swymi słowami biedną duszyczkę do palpitacji serca.
- Ja się wcale z tobą nie bawię, po prostu nie traktuję cię poważnie.- ciemnowłosy był osobą bardzo bezczelną jeśli chodziło o swych przeciwników co na pewno nie zostanie odpuszczone. W bestii gniew rósł z sekundy na sekundę przez co i jego siła także, aczkolwiek wielkie cielsko było jego największym minusem, nie było zbyt szybkie.- Widząc twoją prawdziwą postać już na samym początku walki od razu mogę stwierdzić, że się mnie boisz. Słusznie...
- Bać się czegoś takiego jak ty?- przednie łapy ugięły się lekko wraz z głową, a nos węszył ziemię, która pod ciężarem pękała. Trawa w miejscu szarżowania została zniszczona do tego stopnia, że pozostał goły placek. Na pewno walka pozostawi niejedną szkodę w tym parku i nie zostanie to pominięte uwadze ludzi. Któż jednak by się tym interesował.- To raczej twoja głupota każe ci ignorować nadchodzące niebezpieczeństwo. Ja cię nie zabiję, ja cię brutalnie zarżnę!
Rajmund westchnął ciężko, a Romulus ponownie ruszył tym razem wysoko wyskakując w powietrze, aby otworzyć szeroko paszczę tuż nad swym przeciwnikiem i wypluć z gardła zieloną breję, która była tak trująca iż zżerała wszelkie pobliskie drzewa, kamienie oraz ziemię. Demon jednak nie uchronił się przed atakiem, a stał umazany na zielono z niesmakiem wypisanym na twarzy. Starł breję z twarzy, ale w pewnych miejscach widać było działanie toksyny gdyż skóra była czerwona bądź wypalona, aż do kości. Pati obserwując walkę z daleka mogła dostrzec u swego towarzysza kości szczęki czy wszelkie mięśnie kryjące się pod już teraz wypaloną skórą policzka.
Bestia natomiast zeskoczyła tuż za nim pozostawiając w ziemi głębokie dziury, a drzewo przy którym niegdyś opierał się Rajmund zostało tak wypalone, że wokół ziemi niczego nie było. Kiedy jednak ciemne ślepia ujrzały stopy swego przeciwnika okazały głębokie zdziwienie. Całe ubranie Rajmunda było nienaruszone jakby chronione dziwną magią. Czerwona skóra była co prawda umorusana, ale jednak nietknięta.
- Nie wierzę, aby on ci to dał!- Romulus widocznie był tak zaskoczony, że aż odskoczył w miarę bezpieczne miejsce. Cóż tak przeraziło tego wielkoluda skoro niedawno pragnął zaszlachtować swego nieprzyjaciela.- Więc jednak to prawda, że jesteś kundlem na posyłki Lucyfera...
Rajmunda skóra z chwili na chwilę regenerowała się, aż po paru minutach ponownie mógł cieszyć się jej szarością i idealnie gładką strukturą. Dalej jednak był brudny więc na zadowolonego to nie wyglądał. Po reakcji Romulusa nie mógł jednak powstrzymać się od szyderczego uśmiechu.
- Wolę określenie wspólnik. Wiesz... ja uwielbiam wykonywać brudną robotę.- odpowiedział zaczesując swoją grzywkę w tył przez co breja sprawiała, że każdy włosek pozostawał na miejscu służąc w tym momencie jako żel do włosów. Ruszył, a wtedy wiatr jakby był mu posłuszny wzmocnił się i machnięciem jednej ręki, ostry niczym miecz, a przy tym niezauważalny dla oka poprzecinał wszystkie drzewa stojące Rajmundowi na drodze w tym raniąc i głowę potwora.- Mam dość...
Rzekł mrużąc oczy, a jego zielone tęczówki zmieniły swą barwę na smoliste. Stanął parę metrów za bestią uśmiechnięty od ucha do ucha niczym zadowolone dziecko. Bestia po uderzeniu upadła pyskiem na ziemię, a jej oczy przecięte były szkarłatną linią. Cięcie było tak mocne i ostre, że zniszczone zostały zarówno oczy jak i część przedniego płata mózgu. Pancerz wyglądał na naprawdę mocny, ale Rajmund potrafił tak wykorzystywać siłę wiatru iż ciął lepiej od niejednej katany.
- Nie wierzę...- Romulus nie mógł pogodzić się ze swoją porażką więc próbował się podnieść, jednak pozbawienie go oczu nie było w tym momencie pomocne. Oślepiony zwrócił się w kierunku ciemnowłosego demona i wszelkimi siłami próbował na oślep atakować.- Jeszcze nie skończyłeś ze mną!
Rajmund na szczęście był szybszy i uniknął ataku, przebiegł obok nieprzyjaciela kopiąc go później nogą prosto w bok. Czuł, że cielsko jest twarde, a w normalnych warunkach taki cios połamałby komuś żebra to jednak udało mu się go przewrócić. Zyskując przewagę od razu skorzystał z okazji i znalazł się prędko na samej bestii atakując pazurami pancerz, który pękał, aż jeden mały wyrwany kawałek wystarczył by dostał się do jego miękkiego wnętrza. Wbił czym prędzej swoje szpony w jego ciało, aż ręka zanurzyła mu się po łokcie i po drodze przebijając ogromne serce. Gdy tylko krew zaczęła impetem pryskać na jego twarz wiedział, że walka została zakończona.
Demon wyciągnął rękę i odskoczył od umierającego przeciwnika cały skąpany we krwi. Sam wyszedł przy okazji bez szwanku chociaż wcześniejszy atak jadem wydawał się być bardzo niebezpieczny. Najwidoczniej nie każdy potwór był tak potężny jak Rajmund. W tym momencie wiatr uspokoił się, a w okolicy ciszę przerwał głośny ryk umierającego Romulusa. Czarne ślepia przykryła gruba skóra powiek, a ciało poczęło czernieć i rozsypywać się na drobny proszek. Dopiero to oznaczało całkowity koniec walki.
Pati w całym tym zamieszaniu wydawała się być nieobecna, niewidzialna i całkowicie niepotrzebna. Siedziała z podkulonymi nogami, obejmowała kolana rękoma i wyglądała na mocno wystraszoną. Nie widziała nigdy czegoś takiego nawet w najgorszym horrorze, a przecież nawet lubiła ten gatunek. Musiało być jej bardzo ciężko.
Demon zerknął w jej kierunku i widząc stan w jakim się znajdowała, pokręcił oczyma w dezaprobacie. Dla niego to była normalność i nie był przyzwyczajony do towarzystwa zwykłych dusz. Z niektórymi jednak było łatwiej, na przykład z psychopatami bowiem oni nie bali się takich akcji. Podszedł do niej, a gdy już był wystarczająco blisko, ukucnął.
- Jak się trzymasz?- spytał przekręcając lekko głowę na bok, przyglądał się jej ciemnym oczom z zainteresowaniem. W zasadzie nie musiała nawet odpowiadać, ale zawsze dobrze było zapytać.
- Jestem... w szoku...- odpowiedziała patrząc głównie na krew czy ślady zielonej brei.- Śmierdzisz...
Demon zaśmiał się słysząc jej stwierdzenie po czym przyjrzał samemu sobie. Kiwnął głową przytakując, a następnie użył magii. Zamknął oczy, a jego ciało objęło ciemne światło które sprawiało, że jego ubranie robiło się czyste nie pomijając włosów czy reszty ciała. W końcu już raz pochwalił się tą zdolnością.
- Już jestem czysty.- stwierdził otwierając oczy, a wtedy poświata zniknęła. Taki pokaz sztuczek nie robił wrażenia na demonach, ale na zwykłym człowieku mógł. Pati rozluźniła się w końcu, a jej usta wygięły się w niepewnym uśmiechu.- Więc kiedy już wyjdziesz z tego całego szoku ruszymy dalej. Mam nadzieję, że jakoś już się psychicznie nastawisz na to, że jeszcze wiele razy ujrzysz takie potwory.
- Tak... postaram się...- szepnęła cicho próbując się podnieść, a jej kolana nieco jeszcze drżały.Uczucie lęku pozostanie w jej sercu już na zawsze, ale zdawała sobie sprawę z tego, że musi to przezwyciężyć.- Mówiłeś jednak, że tylko święty sztylet zabije demona.
- Dobrą masz pamięć.- cieszył się, że jego towarzyszka pamięta o czymś tak ważnym.- Ten demon jednak reprezentował najniższą klasę i nie potrzebuję by go zabić. Odesłałem jego duszę do piekła, a tam już się nie wywinie innym. W pewnym sensie zginął tutaj na ziemi...
- To wszystko jest za bardzo skomplikowane.
- Dlatego ruszajmy. Zrozumiesz w praktyce.
C.D.N.
Niezwykle wciągająca notka. Chyba już zaczynam lubić Rajmunda :D
OdpowiedzUsuńNuda jak diabli. Poważnie i proszę się nie gniewać, ale... Nudne to było. Poszli se, pogadali se, przerwali se rozmowę, bo zauważyli se potworka i łał. Ekszyn. Poprzednia notka bardziej mi się podobała. Poza tym kilka razy miałam wrażenie, że pozjadałaś słowa. A, i w pewnym momencie to Ty masz tam sporo świadczeń xD. W tym odcinku Pati odegrała ciekawszą rolę od Rajmunda, bo demon był zwyczajnym pozerem. A przynajmniej robił takie wrażenie.
OdpowiedzUsuńNie uważam oczywiście, że była zła. Była nudna, ot co.
Jedna rzecz mnie zirytowała. Pierw było opisane, że Pati jako dusza nie posiada serca, żołądka, krwiobiegu, ect., a chwilę później, że poczuła ścisk żołądka i serca. Domyślam się, że to pewne było uczucie podobne do tego ludzkiego, bla bla bla, ale jakoś tak mnie zirytowały te sprzeczne informacje.
Poza tym wszystkim było gites.